piątek, 25 września 2009
Elvis
rozpoczynał spełnianie dziwacznego rytuału, który miał sprawić, by Król zasnął po wysiłkach wieczornego koncertu.
Jego asystent otwierał wtedy pierwszą kopertę i podawał mu „zwyczajny zestaw": mieniące się kolorami tęczy barbitu-raty (amytal, carbitral, nembutal lub seconal), valium i placi-dyl, po których następowały trzy ampułki demerolu, wstrzykiwane
tuż pod łopatkami.
Kucharze Elvisa byli gotowi do pracy przez całą dobę, ale wzmagali swoją aktywność tuż przed jego snem. Zaczynały się zawody: jak dużo Król potrafi zjeść przed zaśnięciem. Zwykle były to trzy cheeseburgery i sześć lub siedem deserów bananowych.
Potem zasypiał w jednej chwili. Jego asystenci często musieli
wyjmować mu z ust resztki pokarmu, aby się nie udławił. Następnie Elvis spał przez mniej więcej cztery godziny
Budził się tak odurzony, że nie miał siły chodzić i trzeba go było zanosić do łazienki. Wtedy prosił o drugą dawkę, słabo
VII. JAK ZDOBYĆ TO, CZEGO CHCESZ
195
ciągnąc za rękaw koszuli swojego asystenta. Nie miał siły, by mówić, a co dopiero samemu wziąć tabletki, wiec wkładał mu je do ust asystent, a następnie ostrożnie wlewał do gardła wodę.
Elvis rzadko miał siłę poprosić o trzecią porcję. Pomocnik robił więc zastrzyk bez polecenia i pozwalał mu spać do późnego popołudnia, kiedy zmęczony Król zmuszał swoje ciało do posłuszeństwa za pomocą dexadryny i wtykanych do nosa wacików
nasączonych kokainą. Wtedy dopiero mógł wyjść na scenę.
W dniu śmierci Elvis był przytomny. Wszystkie trzy działki
przyjął na raz, zamieniając je w ten sposób w jedną śmiertelną
dawkę. Dlaczego człowiek tak powszechnie podziwiany i uwielbiany, który wydawał się mieć wszystko, tak bardzo męczył
swoje ciało i w tak przerażający sposób odebrał sobie życie?
David Stanley, przyrodni brat Elvisa, twierdzi, że wolał on być odurzony i odrętwiały niż przytomny i nieszczęśliwy.
czwartek, 24 września 2009
Czternaście zasad Deminga
Pewnym podsumowaniem jego osiągnięć może być 14 zasad, które znacznie później zaprezentował:
1. Stworzenie stałych celów w odniesieniu do usprawniania jakości produktów i usług, które są ukierunkowane na uzyskanie przewag konkurencyjnych. Należy przeznaczać środki przede wszystkim na zaspokajanie długofalowych potrzeb, a nie tylko uzyskiwanie doraźnych zysków. Stoi to często w sprzeczności z oczekiwaniami akcjonariuszy.
Zapewniaj stałość celów zamierzając do poprawy jakości wyrobów i usług w celu stania się konkurencyjnym, pozostania w biznesie i zapewnieniu stanowisk pracy. Głównym celem powinno być stałe podnoszenie jakości (patrz cykl Deminga).
2. Zastosowanie nowej filozofii zarządzania. Konieczna jest zmiana podejścia do idei zarządzania. Nie może być tolerancji dla marnotrawstwa i powtarzania ciągle tych samych błędów. Należy zwiększyć efektywność. Efektywność to stosunek wyników do nakładów. Jeśli nasze wyniki są niskie, to efektywność spada. Jeśli chcemy poprawić efektywność przez np. zastosowanie automatyzacji, to podnosimy nakłady, więc w efekcie efektywność pozostaje na starym poziomie. Jedynym sposobem jest opanowanie procesu i jego rekonstrukcja w celu obniżenia wadliwości.
3. Rezygnacja z metod masowej kontroli jako sposobu na zapewnienia jakości. Należy przede wszystkim zawrzeć jakość w samym produkcie. Należy dążyć do tego, by statystyczne potwierdzenie jakości stało się częścią procesu wytwórczego i sprzedaży. Nie znaczy to, że należy zlikwidować kontrolę jakości, jednak postawienie dużej liczby brakarzy nie zapewni wysokiej jakości.
4. Skończenie powszechnych praktyk wyboru kooperantów wyłącznie na podstawie kryterium ceny. Zamiast tego należy zastosować inne istotne wskaźniki jakości. Starać się zminimalizować koszt całkowity, a nie tylko koszt początkowy (nie wystarczy kupować tanie materiały - musi się dać z nich zrobić dobry wyrób). Dążyć do tego, by każdy element dostarczał jeden dostawca na zasadzie długotrwałej współpracy opartej na zaufaniu i lojalności.
5. Ciągłe i niekończące się ulepszanie procesu produkcji oraz usług, które powodują poprawę jakości, produktywności oraz zmniejszenie kosztów. To kierownictwo jest odpowiedzialne za stałe doskonalenie systemu, ulepszanie procesów planowania, produkcji i obsługi, a także podnoszenie jakości, zwiększenie produktywności i obniżanie kosztów. Zadaniem kierownictwa jest stworzenie klimatu, w którym pracownicy odczuwają radość z pracy. Tylko wtedy będą oni mogli myśleć o innowacjach i doskonaleniu.
6. Wprowadzenie nowoczesnych metod doskonalenia zawodowego. Włączyć kierownictwo w proces szkolenia, tak aby lepiej wykorzystać możliwości wszystkich pracowników. Konieczne są nowe umiejętności, które pozwolą nadążyć za zmianami w materiałach, metodach, wzornictwie produktów, wyposażeniu, technice i obsłudze.
7. Wprowadzenie instytucjonalnego przywództwa Bezpośredni przełożeni powinni pomagać pracownikom w wytwarzaniu produktów wysokiej jakości, nie przywiązując wagi do norm ilościowych. Udoskonalenie jakości automatycznie doprowadzi do zwiększenia wydajności. Kierownictwo powinno reagować na wszelkie doniesienia o usterkach powstałych we wcześniejszych fazach produkcji, potrzebach związanych z konserwacją maszyn, o złych narzędziach, mylnych instrukcjach i innych zjawiskach, które powodują złą jakość.
8. Odrzucenie strachu tak aby wszyscy mogli pracować wydajniej dla przedsiębiorstwa. Wspierać wymianę informacji pomiędzy różnymi szczeblami hierarchii przedsiębiorstwa. Zarządzanie przez wyniki i cele nie jest niczym innym, jak zarządzaniem przez strach. Pracownicy najpierw starają się wziąć jak najmniejsze zadania na swoje barki, a przy rozliczaniu podciągają liczby, żeby było jak najlepiej.
9. Przełamanie barier pomiędzy działami przedsiębiorstwa. Działy planowania, sprzedaży i produkcji powinny stanowić jeden zespół skutecznie rozwiązujący problemy dotyczące jakości produktów i usług. Struktury organizacyjne podzielone w piony są idealnym sposobem na oddzielenie działów grubymi ścianami. Każdy próbuje doskonalić swój dział i osiąga optimum tyle, że cała organizacja jest skonfigurowana suboptymalnie, a więc ponosi straty.
10. Eliminacja wszelkich form promocji zachęcających do osiągania poziomu "zero defektów" oraz wysokiej produktywności, Większość problemów dotyczących jakości wynika z systemów i procesów, które opracowują menedżerowie, a pracownicy nie są ich w stanie realizować. Tego typu hasła wzmagają tylko zaniepokojenie pracowników.
11. Likwidacja ilościowych standardów, zarządzania przez liczby i cele numeryczne. Likwidacja substytutów autentycznego przywództwa oraz likwidacja zarządzania przez cele. , W ich miejsce wprowadzić środki pomocy wspierające metody zarządzania. Wykorzystywać statystyczne metody w celu podnoszenia jakości i wydajności.
12. Likwidacja barier, które nie pozwalają robotnikom i menedżerom z dumą wykonywać swej pracy. Pracownik nie chce produkować braków, pracownik nie chce mieć przestojów.
13. Wprowadzenie intensywnych programów szkoleniowych oraz zachęcanie do ciągłego samodoskonalenia. Pracownicy powinni się doskonalić poprzez stałe szkolenie i samokształcenie. Atut konkurencyjności zawsze bierze się z posiadanej wiedzy.
14. Zaangażowanie wszystkich pracowników w proces transformacji. Zasadniczym warunkiem poprawnego działania systemu usprawniania jakości jest włączenie do niego ogółu zatrudnionych.
Toyota Production System
Spis treści
[ukryj]
* 1 Cele
* 2 Historia
* 3 Filozofia
* 4 Przypisy
* 5 Odniesienia
* 6 Zobacz też
Cele [edytuj]
Fundamentalnym celem systemu produkcji Toyoty jest:
* skrócenie cyklu produkcyjnego przez udrożnienie przepływu materiału produkcyjnego w całym procesie wytwarzania,
* maksymalizacja produktywności poprzez wytworzenie większej ilości wyrobów, przy zużyciu mniejszej ilości czasu, materiałów, powierzchni, pracy ludzkiej, kapitału i innych zasobów[1],
* projektowanie procesu produkcyjnego zdolnego dostarczać wymagane rezultaty w sposób płynny i elastyczny,
* eliminacja odpadów prowadzących do strat, które mają wpływ na przyszłe długoterminowe efekty działalności firmy.
Taiichi Ohno wyróżnił kilka rodzajów strat występujących w procesach gospodarczych czy produkcyjnych, a są to:
1. „nadprodukcja,
2. oczekiwanie (czas do dyspozycji),
3. zbędny transport,
4. nadmierne lub niewłaściwe przetwarzanie,
5. nadmierny stan zapasów,
6. zbędne ruchy,
7. defekty (produkcja wadliwych części lub ich naprawianie,[2]”
8. „niewykorzystana kreatywność pracowników[3]”.
Historia [edytuj]
Rodowód TPS sięga najlepszych doświadczeń i praktyk produkcyjnych z początku XX wieku. Twórcą systemu produkcji Toyoty był Sakichi Toyoda, jego syn Kiichiro Toyoda oraz inżynier produkcyjny Taiichi Ohno. Sakichi Toyoda był wynalazcą krosien z napędem silnikowym, które następnie wykorzystywane były w Toyota Group, działającej wówczas w branży tekstylnej. To właśnie wśród jego wynalazków (1902 r.) znalazł się specjalny mechanizm do automatycznego zatrzymywania krosna w przypadku zerwania się nitki, który później wyewoluował w szerszy system stanowiący jeden z dwóch filarów systemu produkcji Toyotu nazwany jidoka (automatyzacja z ludzkim rysem, co oznacza w istocie wbudowywanie jakości w produkcję, czyli "błędoodporność"). Jego wynalazek otworzył drogę do zautomatyzowania pracy gdzie jeden operator mógł obsługiwać w jednym czasie nawet kilka krosien na raz. Tym samym zrewolucjonizował on dotychczasowy system produkcyjny, przez co zredukował defekty wynikające z ludzkich błędów i podniósł wydajność produkcyjną. Stosowanie maszyn z czujnikiem wykrywania błędów stało się kluczowym elementem systemu produkcyjnego Toyoty.
Tymczasem Kiichiro Toyoda przeprowadził nowe, śmiałe przedsięwzięcie i w 1929 roku za namową ojca wyjechał do Stanów Zjednoczonych - oficjalnie z rutynową misją handlową, faktycznie - aby zwiedzić tamtejsze fabryki. Wybór padł na branżę motoryzacyjną przeżywającą od początku XX wieku niezwykły rozwój w Stanach Zjednoczonych. Kariera Henry'ego Forda, który w ciągu kilkunastu lat stał się najbogatszym człowiekiem świata, przemawiała do wyobraźni wszystkim przedsiębiorcom.
Kiichiro Toyoda był zachwycony systemem produkcyjnym Forda, który funkcjonował na zasadzie przenośnika taśmowego. Kiichiro zdecydował się spróbować wdrożyć ten system do wówczas niewielkiego jeszcze japońskiego rynku motoryzacyjnego. W 1930 r. Toyota Group przekwalifikowywała więc swoją produkcję na przemysł samochodowy, co miałoby pozwolić pomnożyć pieniądze zarobione przez rodzinę w czasie boomu na tekstylia podczas I wojny światowej. Rozwiązanie Kiichiro miało zapoczątkować w Japonii proces produkcji seryjnej. Produkcja i transport odbywały się jednocześnie, w synchronizowanym ciągu produkcyjnym.
Tymczasem, Kiichiro rozpoczął prace przygotowawcze do produkcji w systemie Just In Time (czyli dokładnie na czas), który stworzony w celu osiągnięcia możliwie najlepszej jakości, niskich kosztów oraz dostaw produktów poprzez wyeliminowanie wszelkich rodzajów marnotrawstwa w procesach firmy, mógłby realizować zapotrzebowania klientów. Jedną z bardzo ważnych i przełomowych w jego idei okazała się koncepcja „systemu ciągnięcia”, czyli produkcja Pull stosowana w amerykańskich supermarketach. Człowiekiem, który w znacznym stopniu wpłynął na rozwój tej koncepcji i struktury produkcyjnej systemu Toyoty był Taiichi Ohno. W 1956 r., podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych zwrócił uwagę na sieć samoobsługowych supermarketów Piggly Wiggly. Japonia nie miała wówczas wielu samoobsługowych sklepów, tym bardziej na Ohno zrobiło to ogromne wrażenie. Był zdumiony systemem sprzedaży, który umożliwiał klientowi całkowitą swobodę oraz komfort w wyborze towaru. Sieć dystrybucji, którą supermarkety zaopatrywały w towar swoje sklepy była płynnie zorganizowana, a jednocześnie charakteryzowała się prostotą i wydajnością.
W późniejszych latach, Ohno dużo pracował nad udoskonaleniem systemu produkcyjnego Toyoty przyrównując go do amerykańskiego supermarketu. Ustalił, że podobnie jak klient w supermarkecie tak każda linia produkcyjna posiada odmienne dane wyjściowe, oraz określony cel i zadania, do wykonania których potrzebuje komponentów. Taka linia stała się więc z jednej strony „klientem” dla działającej niżej linii, a jednocześnie pewnego rodzaju „supermarketem” dla następnej linii. Ten format wytwarzania, był określony mianem produkcji Pull ("ciągnionej") i stał się jednym z podstawowych wymagań systemu produkcyjnego Just In Time.
W procesie tym wytwarza się tylko tyle wyrobów ile może być wykorzystane przez proces następny, co z kolei pozwoliło na redukcję nadprodukcji. To kontrastowało z konwencjonalnym systemem ciągnięcia, który z determinacją dążył do celu przez dane wyjściowe poprzedniej linii. Ohno rozwinął kilka narzędzi dla obsługiwania tego formatu produkcyjnego w usystematyzowanej strukturze. Jednym z takich narzędzi jest system kanban, który dostarczał informacji w i między procesami na kartach poleceń.
Filozofia [edytuj]
Dalekosiężna koncepcja
* Opierać decyzje w zarządzaniu na dalekosiężnej koncepcji – nawet kosztem krótkoterminowych wyników finansowych.
Odpowiedni proces prowadzi do odpowiednich wyników
* Stworzyć ciągły i płynny proces ujawniania problemów.
* Wykorzystać proces "ciągnięcia" aby uniknąć nadprodukcji.
* Wyrównywać obciążenie pracą (heijunka). Praca jak żółw lądowy, nie zając.
* Stworzyć kulturę przerywania procesów w celu rozwiązywania problemów, by od razu uzyskiwać właściwą jakość.
* Standardowe zadania są podstawą poprawy i upełnomocnienia pracowników.
* Stosować kontrolę wizualną, tak aby żaden problem nie pozostał w ukryciu.
* Stosować wyłącznie niezawodną, gruntowanie sprawdzoną technologię służącą pracownikom i procesom.
Wzbogacać organizację, dbając o rozwój własnych ludzi i partnerów
* Wychowywać liderów, którzy gruntownie rozumieją pracę, żyją ogólną koncepcją firmy i nauczają innych.
* Wykształcić wyjątkowych ludzi i zespoły realizujące ogólną koncepcję firmy.
* Szanować szeroką sieć partnerów i dostawców, rzucając im wyzwania i pomagając im w doskonaleniu się.
Stałe rozwiązywanie fundamentalnych problemów jest siłą napędową uczenia się w organizacji
* Angażować się osobiście, aby gruntownie zrozumieć sytuację (Genchi Genbutsu 現 地 現 物).
* Podejmować decyzje powoli, w drodze konsensusu i starannie rozważając wszystkie możliwości; szybko wdrażać decyzje (nemewashi).
* Zostać organizacją uczącą się dzięki niestrudzonej refleksji (hansei) i ciągłej poprawie (Kaizen).
TPS został porównany do wyciskania wody z suchego ręcznika. Oznacza to, iż zastosowanie TPS w przedsiębiorstwie ma służyć zwiększeniu efektywności przez ciągłą eliminację szeroko rozumianego marnotrawstwa. Utożsamiane jest ono ze wszystkim co pochłania zasoby, a nie tworzy wartości, co w efekcie powoduje spowolnienie procesu produkcyjnego oraz zwiększenie kosztów.
Siłą napędową sukcesów firmy motoryzacyjnej Toyota jest również umiejętne równoważenie roli ludzi w kulturze organizacji, która oczekuje od nich ciągłej poprawy i nagradzania ją, z systemem technicznym ukierunkowanym na „przepływ” tworzący bardzo wysoką wartość dodaną.
Pat Riley
mu pracować z tak wspaniałymi zawodnikami. To prawda,
ale wielu ludzi miało wszelkie środki pozwalające na odniesienie
sukcesu, a mimo to go nie odnieśli. Sukces Pata wziął się z jego oddania CDSI! Przyznał on kiedyś, że na początku sezonu
126
OBUDŹ W SOBIE OLBRZYMA
w 1986 roku stanął wobec bardzo poważnego problemu. W ciągu poprzedniego roku większość jego zawodników dawała z siebie wszystko, a mimo to przegrali z Boston Celtics. Po przemyśleniu możliwych sposobów dźwignięcia zawodników na wyższy poziom Pat zdecydował się na metodę drobnych poprawek. Przekonał zawodników, że polepszenie jakości gry drużyny zaledwie o jeden procent w stosunku do ich najwyższych możliwości sprawi, że nadchodzący sezon będzie dla nich o wiele lepszy. Może się to wydawać śmiesznie mało, ale jeśli dwunastu zawodników polepszy
każdą ze swoich pięciu umiejętności na boisku, tworzy się drużyna o sześćdziesiąt procent skuteczniejsza niż przedtem, choć prawdopodobnie w tym wypadku wystarczyłaby różnica dziesięciu
procent. Jednak prawdziwa wartość tego planu tkwiła w tym, że każdy z zawodników potrafił uwierzyć, że jest on możliwy do zrealizowania. Każdy z nich był przekonany, że potrafi ulepszyć swoje możliwości o co najmniej jeden procent, a to poczucie pewności spowodowało, że odnaleźli oni w sobie jeszcze większy
potencjał. Skutek? Większość z nich była lepsza o pięć procent,
a niektórzy nawet o pięćdziesiąt. Według Pata Rileya sezon 1987 roku był najlepszym w historii drużyny. Technika CDSI sprawdza się, jeśli stosujesz ją z oddaniem.
Kaizen - "kai" - zmiana, "zen" - dobry, czyli ciągłe doskonalenie
z ludźmi. Słowo to brzmi KAIZEN, dosłownie znaczy nieustanne ulepszanie i pojawia się naprawdę bardzo często. Japończycy
dyskutują o kaizen deficytu handlowego, o kaizen linii produkcyjnej, kaizen kontaktów z innymi ludźmi. W rezultacie ciągle szukają sposobów ulepszania dosłownie wszystkiego. A tak przy okazji, kaizen opiera się na idei stopniowego ulepszania,
wprowadzania drobnych nawet poprawek. Ale Japończycy rozumieją, że najdrobniejsze choćby, ale wprowadzane codziennie
ulepszenia składają się z czasem na postępy, o których większości
z nas nawet by się nie śniło. Japońskie przysłowie głosi: „Jeśli nie widziałeś kogoś przez trzy dni, przyjrzyj mu się dokładnie
i zobacz, jakie nastąpiły w nim zmiany." To nieprawdopodobne,
choć wcale nie zaskakujące, że nie mamy w języku angielskim
odpowiednika słowa kaizen.
Kaizen
[edytuj]
Z Wikipedii
Skocz do: nawigacji, szukaj
Kaizen (jap. 改善 - "kai" - zmiana, "zen" - dobry, czyli ciągłe doskonalenie) - filozofia wywodząca się z japońskiej kultury i praktyki zarządzania. Jej zastosowanie nie sprowadza się tylko do tego, by produkt, czy usługa odpowiadały określonym wymaganiom jakości. W myśl tej filozofii jakość sprowadza się do stylu życia - niekończącego się procesu ulepszania. Podstawową regułą tej filozofii jest ciągłe zaangażowanie oraz chęć ciągłego podnoszenia jakości firmy i produktu. Polega to na włączeniu procesu myślowego na każdym etapie produkcji, jest odpowiedzią na zautomatyzowane tradycyjne podejście do produkcji masowej, które eliminuje potrzebę świadomej oceny wykonywanego zadania.
Spis treści
[ukryj]
* 1 Cele kaizen
* 2 Zasady kaizen
* 3 10 Zasad kaizen
* 4 Zobacz też
Cele kaizen [edytuj]
Kaizen poprzez stopniowe doskonalenie wszelkich aspektów działalności firmy dąży do osiągnięcia następujących celów :
* skrócenie czasu realizacji procesu pracy oraz poprawy jakości;
* dostosowywanie techniczne elementów systemu;
* tworzenie kryteriów oceny i nagradzania;
* redukcję kosztów.
Zasady kaizen [edytuj]
Filozofia kaizen opiera się na dwóch zasadniczych elementach:
1. ulepszanie i zmiany na lepsze,
2. toczący się ciągły proces.
10 Zasad kaizen [edytuj]
1. Problemy stwarzają możliwości
2. Pytaj 5 razy „Dlaczego?” (Metoda 5 why)
3. Bierz pomysły od wszystkich
4. Myśl nad rozwiązaniami możliwymi do wdrożenia
5. Odrzucaj ustalony stan rzeczy
6. Wymówki, że czegoś się nie da zrobić są zbędne
7. Wybieraj proste rozwiązania – nie czekając na te idealne
8. Użyj sprytu zamiast pieniędzy
9. Pomyłki koryguj na bieżąco
10. Ulepszenie nie ma końca
środa, 23 września 2009
w ludzi i Stwórcę. Kapitan Gerald Coffee wykorzystuje swoje wspomnienia z tamtych dni, by przypominać ludziom na całym świecie o potędze ludzkiego ducha, który jest w stanie pokonać każde cierpienie, sprostać każdemu wyzwaniu i wytrzymać każdy ból.
Dwie kobiety w tym samym czasie ukończyły siedemdziesiąty rok życia, ale dla każdej z nich wydarzenie to znaczyło zupełnie co innego. Jedna „wiedziała", że jej życie zbliża się ku końcowi. Dla niej przeżyte dziesięciolecia oznaczały, że mechanizm jej ciała zaczyna się psuć i powinna w związku z tym powoli żegnać się z życiem. Druga z kobiet jest przekonana, że możliwości człowieka bez względu na jego wiek zależą od tego, w co wierzy, i dlatego zaczyna ona sobie stawiać coraz wyższe wymagania. Dochodzi do wniosku, że wspinaczka górska jest wspaniałym zajęciem dla siedemdziesięciolatki. Przez następne dwadzieścia pięć lat całkowicie poświęca się tej nowej przygodzie. W ciągu tego czasu zdobyła wiele spośród najwyższych szczytów świata. Hulda Crooks ma dziś dobrze po dziewięćdziesiątce i jest najstarszą
kobietą, która kiedykolwiek wspięła się na Fuji.
wtorek, 22 września 2009
Billy Joel
Grał na pianinie w barach i kawiarniach i jedyną rzeczą, która pozwalała mu się jakoś trzymać, była romantyczna miłość. Jednak w końcu dziewczyna postanowiła go porzucić i to przekroczyło
granice jego wytrzymałości. Rozpaczał, że nigdy już nie znajdzie tak pięknej kobiety. Jej odejście oznaczało dla niego koniec życia, postanowił więc skończyć ze sobą. Na szczęście przemyślał to raz jeszcze i zamiast popełniać samobójstwo szukał pomocy u psychiatry. Czas spędzony w szpitalu pozwolił mu odkryć, na czym naprawdę polegał jego problem. Wspominał to później w piosence: O, już nigdy nie zejdę tak nisko. Dziś mówi: „To była najlepsza chyba rzecz, jaką kiedykolwiek w życiu zrobiłem. Od tamtej pory nigdy sobie nie współczułem, cokolwiek by się działo. Każdy problem wydaje mi się teraz niczym w porównaniu
z tym, co widziałem, z tym, przez co przechodzą inni ludzie."*
Poświęcając się ponownie muzyce i realizując konsekwentnie marzenia, osiągnął w końcu to, czego chciał. Jak się nazywa? Billy Joel.
Czy możesz sobie wyobrazić, że ten człowiek - ulubieniec milionów fanów na całym świecie, który poślubił jedną z najsła-
* David i Victoria Sheff: Wywiad Playboya: Billy Joel, „Playboy", maj 1982, Chicago.
56
OBUDŹ W SOBIE OLBRZYMA
wniejszych modelek, Christie Brinkley, kiedyś zamartwiał się, że pisze złą muzykę i nigdy nie znajdzie kobiety tak pięknej jak jego była dziewczyna? Warto więc dobrze zapamiętać, że to, co w krótkiej perspektywie wydawało się niemożliwe, po jakimś czasie zmieniło się w klasyczny wręcz przykład wspaniałej kariery i wielkiego szczęścia.
Billy Joel wydobył się z kryzysu, podejmując trzy decyzje, które podejmuje w życiu każdy z nas: na czym się skoncentrować,
co znaczą dla nas poszczególne rzeczy i co robić mimo problemów, które wydają się nas ograniczać. Podniósł wymagania
w stosunku do siebie i innych, poparł je nowymi przekonaniami
oraz zastosował strategie, które wydawały mu się konieczne.
Przekonanie, które wyrobiłem w sobie, by móc przetrwać najtrudniejsze moment życia, wyraża się bardzo prostym zdaniem:
BOŻE OPÓŹNIENIA TO NIE BOŻE ODMOWY.
Bardzo często rzeczy na pozór niemożliwe
Honda
II.
DECYZJE: DROGA KU POTĘDZE
51
w smarze. Niemal nocował w swoim warsztacie i ani przez moment nie tracił wiary, że jego pracę uwieńczy w końcu sukces. Zastawił nawet w komisie biżuterię własnej żony, aby móc utrzymać
swój mały warsztat. Wreszcie ukończył swoje pierścienie tłokowe i przedstawił je Toyocie, ale usłyszał, że nie spełniają one standardów tej firmy. Odesłano go z powrotem do szkoły, gdzie przez kolejne dwa lata wysłuchiwał złośliwych komentarzy nauczycieli i innych studentów, którzy naśmiewali się z absurdalności
jego projektów.
Mimo to jednak nie oddał się użalaniu nad sobą. Postanowił dalej działać i osiągnąć swój cel. I w końcu po kolejnych dwóch latach Toyota podpisała z panem Hondą kontrakt, o którym tak marzył. Jego pasja i wiara opłaciły się, ponieważ wiedział, czego chce, przystąpił do działania, uczył się na własnych błędach i zmieniał strategię dopóty, dopóki nie osiągnął tego, co chciał osiągnąć.
Rząd japoński szykował się wtedy do wojny, więc nie przyznał
mu pozwolenia na zakup cementu, który był niezbędny do wybudowania jego fabryki. Czy poddał się wtedy? Nie! Czy ubolewał nad tym, że życie traktuje go po macoszemu? Czy znaczyło to dla niego konieczność porzucenia własnych marzeń? Absolutnie nie. Znów postanowił wykorzystać własne doświadczenia
i opracował zupełnie nową strategię. Razem ze swoimi pracownikami wymyślił nową technologię produkcji betonu i zbudował swoją fabrykę. Podczas wojny została ona dwukrotnie zbombardowana i wybuchy zniszczyły główną część linii produkcyjnej.
Reakcja Hondy? Natychmiast zwołał swoich ludzi i zaczął zbierać wyrzucane przez żołnierzy amerykańskich kanistry na benzynę. Nazywał je „darami prezydenta Trumana", ponieważ dostarczały mu nieosiągalnego wtedy w Japonii surowca do produkcji.
W końcu, gdy przetrwał wszystkie te kłopoty, jego fabrykę całkowicie zniszczyło trzęsienie ziemi. Postanowił wtedy sprzedać technologię produkcji pierścieni tłokowych Toyocie.
Oto człowiek, który podejmował właściwe decyzje, by odnieść swój sukces. Robił wszystko z pasją i wiarą. Miał wspaniały plan, przystąpił do działania, próbował różnych metod, a jednak nie osiągnął tego, czemu się poświęcił. Mimo to postanowił nie ustępować.
Po wojnie Japonia cierpiała na straszliwy brak benzyny i pan Honda nie mógł jeździć samochodem nawet po jedzenie dla
52
OBUDŹ W SOBIE OLBRZYMA
własnej rodziny. Zdesperowany, zamontował mały motor w swoim rowerze. Natychmiast sąsiedzi zaczęli go prosie, by zrobił taki „zmotoryzowany rower" również i dla nich. Bardzo prędko zabrakło mu silników. Zdecydował więc postawić fabrykę produkującą silniki do jego nowego wynalazku, jednak niestety nie miał kapitału.
PĘKŁA KRYSZTAŁOWA KULA
Oto komentarze, z jakimi odrzucano kiedyś słynne
książki, które miały później odnieść tak wielki
sukces.
George Orwell: Folwark zwierzęcy
„W Stanach Zjednoczonych nie ma popytu obecnie
na książki o zwierzętach."
Anna Frank: Pamiętnik Anny Frank
„Wydaje mi się, że ta dziewczyna nie ma jakiegoś
specjalnego daru postrzegania ani też
nadzwyczajnych uczuć, które wyniosłyby tę
książkę ponad poziom ciekawostki."
William Golding: Władca much
„Nie wydaje mi się, aby odniósł pan całkowity
sukces, pracując nad tą książką, choć sam pomysł
jest bardzo obiecujący."
D.H. Lawrence: Kochanek Lady Chatterley
„Dla własnego dobra proszę nie publikować tej
książki."
Irving Stone: Pasja życia „Długa i nudna opowieść o artyście."
Podobnie jak poprzednio postanowił znaleźć jakieś rozwiązanie,
wszystko jedno jakie! Napisał list do każdego z osiemnastu
tysięcy właścicieli sklepów z rowerami w całej Japonii.
II.
DECYZJE: DROGA KU POTĘDZE
53
Przekonywał ich, że wspólnie mogą przyczynie się do ponownego ożywienia gospodarczego kraju, ponieważ jego wynalazek spowoduje
mobilność siły roboczej. Przekonał pięć tysięcy z nich, by wsparli jego przedsięwzięcie własnym kapitałem. Mimo to jednak znalazł nabywców tylko wśród najbardziej zagorzałych zwolenników roweru, ponieważ jego wynalazek był zbyt duży i toporny. Dokonał więc kilku ulepszeń i wyprodukował nową, mniejszą i zgrabniejszą wersję motoroweru, którą nazwał Super Cub. Tym razem odniósł natychmiastowy sukces, który uwieńczony został nagrodą cesarza. Później zaczął eksportować motorowery do Europy i Stanów Zjednoczonych.
Po motorowerach przyszły w latach siedemdziesiątych samochody, które są dzisiaj tak popularne.
Obecnie Honda Corporation zatrudnia sto tysięcy ludzi, zarówno
w Stanach Zjednoczonych, jak i Japonii, i jest uznawana za jedno z największych imperiów samochodowych Japonii. W Stanach Zjednoczonych lepiej od hondy sprzedaje się tylko toyota. Firma odnosi tak wielkie sukcesy, ponieważ jeden człowiek rozumiał kiedyś potęgę prawdziwej decyzji, którą wykonuje się
- nie zważając na warunki zewnętrzne - bez wytchnienia.
Honda z pewnością wiedział, że czasem, kiedy podejmie się decyzję i przystąpi do działania, może się nam wydawać, że nic z tego nie wychodzi. Ale to tylko chwilowe wrażenie, a BY ODNIEŚĆ
SUKCES, MUSISZ PATRZEĆ DALEKO PRZED SIEBIE.
Większość problemów, jakie napotykamy w codziennym życiu
- jak choćby nadmierne jedzenie czy picie, palenie papierosów, poczucie klęski i zarzucenie własnych marzeń - wynika ze skupienia się na sprawach krótkoterminowych, z patrzenia tuż pod nogi. Ani sukces, ani porażka nie są czymś, czego można doświadczyć z dnia na dzień. Porażkę powodują wszystkie drobne decyzje, które podejmujemy w ciągu długiego czasu: nie kończymy spraw, nie przystępujemy do działania, zbyt łatwo się poddajemy, nie panujemy nad własnym stanem emocjonalnym i umysłowym. Skupiamy się wtedy właśnie na tym, co nam się w krótkim terminie nie udaje.
Sukces jest rezultatem podjęcia decyzji o tym, że będziemy dążyć do polepszenia warunków życia, że będziemy dawać coś od siebie - będziemy sami zasilać swój umysł i nie pozwolimy, by czyniło to otoczenie. Właśnie te decyzje tworzą doświadczenie
życiowe, które nazywamy sukcesem.
Ed Roberts
człowiekiem przykutym do wózka inwalidzkiego, który dzięki decyzji przełamania krępujących go ograniczeń, stał się kimś nadzwyczajnym. W wieku czternastu lat Ed uległ paraliżowi od ramion w dół. Oddycha dzięki specjalnemu aparatowi, a mimo to, wbrew wszelkim przeciwnościom, udało mu się wywalczyć dla siebie „normalne" codzienne życie, nawet jeśli nocą musi przebywać w komorze tlenowej. Po stoczeniu ciężkiej walki z polio, w której kilka razy stawiał czoło śmierci, mógł z pewnością pogrążyć się we własnym bólu. Ale wybrał co innego: zdecydował pomagać innym.
Co udało mu się osiągnąć? W ciągu ostatnich piętnastu lat jego decyzja o walce ze światem, który tak często traktował go z łaskawym politowaniem, przyniosła wiele dobrych zmian
II.
DECYZJE: DROGA KU POTĘDZE
41
w życiu niepełnosprawnych. Ed stawił czoło licznym mitom na temat ograniczonych możliwości ludzi kalekich i spotykając się z wieloma ludźmi, wywalczył wszystko: od zjazdów dla wózków przy skrzyżowaniach, poprzez specjalne parkingi oraz bary dla niepełnosprawnych.
Był pierwszym poruszającym się na wózku inwalidzkim
absolwentem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley.
W końcu otrzymał stanowisko dyrektora Kalifornijskiego Stanowego Wydziału Rehabilitacji. Był pierwszym inwalidą w Ameryce, który zajął tego typu stanowisko.
Ed Roberts stanowi przekonujący dowód na to, że liczy się nie punkt startu, ale podejmowane DECYZJE na temat punktu końcowego.
Wszystkie jego działania mają źródło w jednym krótkim momencie niezłomnej decyzji.
Rosa Parks
tamtego dnia odmówiła ustąpienia miejsca w autobusie białemu?
Czy kierowała się jakimś planem, wedle którego chciała zmienić strukturę całego społeczeństwa? Być może tak. Ale bardziej prawdopodobne jest, że do działania pchnęła ją decyzja, by podnieść standard własnego życia. Jakże wielkie skutki miała decyzja jednej kobiety!
czwartek, 17 września 2009
Działanie
17-go września, grupa 33 mazowieckie
24- 92, dolnoslaskie do konca
28- 92, kujawsko-pomorskie do konca
85 mazowieckie do - 2200
92 - mazowieckie - 1150
poniedziałek, 14 września 2009
Jedna z redakcji (Saturday Evening Post) odmawiała jej trzydzieści sześć razy, zanim przyjęła do druku jedno jej opowiadanie. Przeciętny pisarz, tak jak w innych dziedzinach działający przeciętny człowiek, zarzuciłby tę pracę po pierwszych odmowach. Ona szlifowała nowojorskie bruki, ponieważ była zdecydowana odnieść zwycięstwo.
Wreszcie przyszła zapłata. Bariery usunięto, utajony przewodnik poddał Frannie Hurst testowi, który przeszła. Od pewnej chwili to wydawcy i redaktorzy zaczęli wydeptywać ścieżki do jej drzwi. Pieniądze napływały tak szybko, że nie nadążała z ich liczeniem. Potem odkryli ją filmowcy, a pieniądze nie ciekły już strużką, lecz napływały szeroką falą.
Macie oto przykład, co może zdziałać wytrwałość. Frannie Hurst nie jest wyjątkiem. Gdziekolwiek ktoś zarobił wielkie pieniądze, możecie być pewni, że miała w tym udział wytrwałość. Broadway może zaoferować byle żebrakowi kubek kawy i sandwicza, ale od tych, którzy chcą odnieść na nim poważny sukces, żąda wytrwałości.
piątek, 11 września 2009
Trzydzieści jeden przyczyn przegranej
Miałem możność przeanalizować życiowe doświadczenia tysięcy ludzi, których 98% należałoby zaliczyć do „przegranych”.
Analiza ta doprowadziła mnie do stwierdzenia, iż istnieje trzydzieści jeden głównych powodów przegranej i trzynaście głównych zasad, wedle których ludzie zbijali fortuny. W niniejszym rozdziale przedstawię owe trzydzieści jeden głównych przyczyn klęski życiowej. Kiedy będziecie studiowali tę listę, sprawdzajcie punkt po punkcie, które z owych przeszkód zagradzały wam dotychczas drogę do życiowego sukcesu.
1. Nieszczęśliwe dziedzictwo: bardzo niewiele można zrobić dla ludzi, którzy przyszli na świat z niedostatkiem sił umysłowych. Moja filozofia widzi tylko jeden sposób na pokonanie ich upośledzenia - posłużenie się „trustem mózgów”. Zwróćcie jednak uwagę, że jest to jeden z trzydziestu jeden powodów przegranej, którego nie można łatwo usunąć.
2. Brak wyraźnie określonego celu w tyciu: nie może mieć nadziei na życiowy sukces ktoś, kto nie wytknął sobie w życiu głównego celu i określonego sposobu dojścia do niego. Dziewięćdziesięciu ośmiu na stu ludzi, którymi się zajmowałem, nie miało takiego celu. Zapewne była to główna przyczyna ich życiowej klęski.
3. Brak ambicji wybicia się ponad przeciętność: nie dajemy żadnej nadziei tym, którzy nie są skłonni do ponoszenia kosztów pójścia naprzód w swoim życiu.
4. Niedostatki wykształcenia: tę wadę można przezwyciężyć stosunkowo łatwo. Doświadczenie dowodzi, że ludzie najlepiej wykształceni znani są zarazem jako „self-made mani” albo samoucy. Wykształcenie wymaga czegoś więcej od ukończenia uniwersytetu. Człowiek wykształcony to taki człowiek, który potrafi zdobyć wszystko, czego w życiu pragnie, bez naruszania praw innych ludzi. Wykształcenie nie jest prostą funkcją nabytej wiedzy, lecz mierzy się umiejętnością wykorzystywania wyuczonej wiedzy. Ludzie są wynagradzani głównie nie za to, co wiedzą, lecz przede wszystkim za użytek, jaki czynią z tego, co wiedzą.
5. Brak samodyscypliny: dyscyplinę osiąga się przez samokontrolę. To znaczy, że trzeba poddać kontroli wszystkie swe wady. Zanim rozciągniesz kontrolę nad warunkami, w których się znalazłeś, poddaj kontroli samego siebie. Samodoskonalenie jest najtrudniejszą pracą, jakiej mógłbyś się kiedykolwiek podjąć. Jeśli nie zapanujesz nad samym sobą, zostaniesz przez samego siebie pokonany. Patrząc w lustro widzisz zarazem najlepszego swego przyjaciela i najgroźniejszego wroga.
6. Choroby: nikt nie zdoła osiągnąć życiowego sukcesu nie ciesząc się dobrym zdrowiem. Wiele przyczyn powodujących choroby da się usunąć lub ograniczyć. Do takich należą:
a. nadużywanie pokarmów szkodliwych dla zdrowia,
b. złe nawyki myślowe; poddawanie się złym myślom,
c. złe rozumienie seksu, nadużywanie zmysłowych rozkoszy,
d. brak należytego przygotowania fizycznego,
e. niedocenianie wagi świeżego powietrza - powodujące trudności w oddychaniu.
7. Nieodpowiednie warunki rozwoju w dzieciństwie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Większość ludzi wykazujących skłonności przestępcze nabrała ich w wyniku wpływu złego otoczenia i niewłaściwych związków międzyludzkich w dzieciństwie.
8. Gnuśność: jest to jedna z najczęstszych przyczyn życiowej klęski. „Obłomowszczyzna” czai się tuż przy człowieku, czeka na każdą sposobność, by unicestwić jego życiową szansę. Większość z nas przegrywa walkę z życiem, ponieważ czeka „na właściwy moment” rozpoczęcia jakiejś działalności. Nie czekaj na coś takiego, nigdy nie nadejdzie „najwłaściwszy moment”. Startuj z punktu, w którym się znajdujesz, z tymi środkami, które masz w ręku, lepsze znajdziesz w toku działania!
9. Brak wytrwałości: większość z nas byłaby niezłymi sprinterami, ale nie nadaje się na długodystansowców albo wręcz nie jest w stanie dobiec do mety. Co gorsza, ludzie zwykli rezygnować z realizacji swych dążeń pod wpływem pierwszych niepowodzeń. Ale nic nie jest w stanie zastąpić wytrwałości. Człowiek, który obiera sobie wytrwałość za życiową cnotę, rychło stwierdza, że „obłomowszczyzna” doprowadza do wyczerpania życiowych mocy i klęski. Wytrwałość nie dopuszcza do klęski.
10. Osobowość negatywna: nie może mieć nadziei na życiowy sukces człowiek, który odpycha od siebie innych swą negatywną osobowością. Sukces życiowy zdobywa się poprzez wykorzystanie swej władzy, a do władzy dochodzi się poprzez wydajną współpracę z innymi ludźmi. Osobowość negatywna wyklucza taką współpracę.
11. Brak kontroli nad potrzebami seksualnymi: energia seksualna jest najsilniejszym stymulatorem ludzkiego działania. Ponieważ jest najsilniejszym z uczuć, musi być poddana kontroli poprzez przetworzenie i skierowanie w inne kanały.
12. Nieopanowana żądza zdobycia czegoś bez należnej zapłaty: pasja hazardzisty przywodzi miliony ludzi do życiowej katastrofy. Można tego dowieść studiując krach na giełdzie w roku 1929, kiedy to miliony ludzi bezskutecznie próbowały zbić majątek na spekulacjach giełdowych.
13. Brak dojrzale rozwiniętej zdolności do decyzji: ludzie osiągający życiowy sukces, dochodzą do właściwych decyzji i nie zmieniają ich często. Ludzie, którzy nie są w stanie podjąć decyzji wiążącej, szybko podejmują decyzje niepewne, zmieniają je często i szybko. Niezdecydowanie i gnuśność są rodzeństwem. Kiedy natykacie się na jedno z nich, drugie musi gdzieś się czaić w pobliżu. Odrzuć jedno i drugie, zanim doprowadzą cię do zguby.
14. Któryś z najczęstszych lęków lub kilka na raz: przeanalizuję je w następnym rozdziale. Musisz je przezwyciężyć, zanim podejmiesz skuteczny marketing swych usług.
15. Niewłaściwy dobór współmałżonka: to najpospolitsza przyczyna życiowej klęski. Związek małżeński zakłada intymny kontakt między ludźmi. Jeśli związek ów nie układa się harmonijnie, klęska życiowa niechybnie nadciągnie. Co więcej, przyjdzie pod postacią biedy i nieszczęścia, unicestwiających wszelką życiową nadzieję.
16. Nadmierna ostrożność: człowiek, który nie wykorzystuje nadarzających się możliwości, skazuje się na sięganie po to, co inni odrzucili. Nadmierna ostrożność jest równie szkodliwa jak nieostrożność. Zycie obfituje w możliwości do wykorzystania.
17. Zły dobór wspólników w interesach: jest to jedna z najczęstszych przyczyn klęski w biznesie. W marketingu własnych usług trzeba przywiązywać wielką wagę do właściwego wyboru pracodawcy, który będzie dostarczał inspiracji i który musi sam być inteligentny i cieszyć się życiowym powodzeniem. Zawsze współzawodniczymy z tymi, z którymi najbliżej współpracujemy. Wybieraj sobie pracodawcę, z którym warto współzawodniczyć.
18. Podejrzliwość i uprzedzenia: podejrzliwość jest formą lęku. Jest też przejawem ignorancji. Ludzie odnoszący sukcesy mają oczy i uszy otwarte i niczego się nie obawiają.
19. Niewłaściwy wybór powołania życiowego: nikt nie jest w stanie odnieść powodzenia w dziedzinie, która go nie interesuje. Najistotniejszym krokiem ku właściwemu marketingowi własnych usług jest wybór takiego zajęcia, któremu będziesz mógł oddać się całym sercem.
20. Nieumiejętność skupienia się na wynikach: rozpraszanie się („po wsiem”) nie przynosi żadnego pożytku. Skup wszystkie swe wysiłki na osiągnięciu zamierzonego rezultatu.
21. Nawyk rozrzutności: rozrzutność nie popłaca głównie dlatego, iż wynika z lęku przed ubóstwem. Narzuć sobie zwyczaj systematycznego oszczędzania, przeznacz na to określony procent swych dochodów. Pieniądze, które masz w banku, stanowią podwalinę odwagi, z jaką przystępujesz do sprzedawania swych usług. Bez finansowej rezerwy zmuszony byłbyś do przyjęcia pierwszej lepszej nadarzającej się oferty i jeszcze byłbyś nią ucieszony.
22. Brak entuzjazmu: nie zdołasz osiągnąć sukcesu bez entuzjazmu. Co więcej, entuzjazm jest zaraźliwy i człowiek, który się nim posługuje z umiarem, osiąga powodzenie w każdym środowisku.
23. Nietolerancja: człowiek o ciasnym umyśle rzadko odnosi sukcesy. Nietolerancja oznacza, że człowiek zaprzestał przyswajania wiedzy. Najszkodliwsze formy nietolerancji występują w sprawach religii, rasy i różnic politycznych.
24. Niepohamowanie: najzgubniejszą formą niepohamowania jest obżarstwo, opilstwo i rozpusta. Popadniecie w którykolwiek z tych grzechów uniemożliwia życiowy sukces.
25. Nieumiejętność ułożenia, współpracy z innymi: większość ludzi traci stanowiska i życiowe szanse przez tę wadę, bądź przez zsumowane inne wady i słabości. Jest to wada, której żaden dobrze zorientowany w sprawach swego personelu biznesmen ani przywódca nie będzie tolerował.
26. Objęcie stanowiska” do którego nie doszło się własnym wysiłkiem: (dotyczy synów i córek prominentów oraz innych osób, które weszły w posiadanie pieniędzy, chociaż same ich nie zarobiły). Władza złożona w ręce kogoś, kto do niej stopniowo nie doszedł, pociąga często fatalne skutki. Łatwo uzyskane bogactwo jest groźniejsze od nędzy.
27. Rozmyślna nikczemność: nie ma nic cenniejszego niż uczciwość. Może się komuś zdarzyć, że popełni nieuczciwość pod naciskiem okoliczności, nad którymi nie jest w stanie zapanować. Ale nie ma ratunku dla człowieka, który jest z rozmysłem niegodziwy. Prędzej czy później ludzie go zdemaskują i zapłaci za swą nikczemność utratą reputacji, a może i wolności.
28. Egoizm i próżność: te wady postrzegane są jak czerwone światła sygnalizujące innym, by trzymali się z dala od ulegającego im człowieka. Pociągają za sobą fatalne skutki dla jego zabiegów o życiowy sukces.
29. Zgadywanie zamiast myślenia: większość ludzi jest zbyt beztroska i leniwa, by sprawdzać fakty i opierać na nich wnioskowanie. Wolą powoływać się na „opinie” powstające w wyniku zgadywania lub powierzchownych przypuszczeń.
30. Brak kapitału: jest to pospolita przyczyna przegranej u tych, którzy zabierają się do biznesu nie mając odpowiedniej rezerwy kapitałowej umożliwiającej przetrwanie wstrząsów spowodowanych ich pomyłkami i dotrwanie do chwili, w której uzyskają trwałą reputację.
31. Inne: wymień jakąś przyczynę niepowodzenia, którego doznałeś, a która nie została na tej liście umieszczona.
Na tych trzydziestu jeden głównych przyczynach porażek oparta jest moja koncepcja tragedii życiowej, doświadczanej przez każdego niemal człowieka, który próbował odnieść sukces życiowy i któremu się to nie powiodło. Byłoby rzeczą pożyteczną, gdybyś mógł poprosić kogoś, kto cię dobrze zna, aby przestudiował wraz z tobą tę listę i pomógł ci przemyśleć te trzydzieści jeden przyczyn życiowej klęski. Możesz też przeprowadzić ich analizę samodzielnie. Ale wielu ludzi nie potrafi patrzeć na siebie tak wnikliwie, jak patrzą na nich inni. Może się zdarzyć, że należysz właśnie do takich ludzi.
Zebrał milion dolarów w ciągu tygodnia
Jeszcze w okresie swych studiów uniwersyteckich Gunsaulus dostrzegł wiele braków naszego systemu edukacyjnego, braków, które mógłby usunąć, gdyby pewnego dnia został rektorem któregoś z uniwersytetów.
Postanowił więc zorganizować nowy uniwersytet, w którym mógłby realizować własne pomysły, nie będąc skrępowanym ortodoksyjnymi metodami nauczania.
Na realizację swego zamierzenia potrzebował miliona dolarów! W jaki sposób miałby zebrać taką masę pieniędzy? To pytanie zaprzątało myśli młodego ambitnego kaznodziei.
Ale nie udawało mu się znaleźć na nie odpowiedzi.
Każdego wieczora układał się do snu wypełniony tą myślą. Budził się również nią wypełniony. Towarzyszyła mu wszędzie, dokąd się udawał. Drążył ją w swym umyśle z takim uporem, że stała się obsesją ogarniającą go bez reszty.
Jako myśliciel i kaznodzieja, doktor Gunsaulus był przekonany, podobnie jak wszyscy ludzie odnoszący w życiu sukcesy, że wyraźne określenie celu jest punktem wyjścia dla wszelkich poważnych dążeń życiowych. Zdawał też sobie sprawę, że to określenie celu prowadzi do ożywienia i nadania mocy dążącemu doń człowiekowi, jeśli wsparte jest gorącą żądzą przetworzenia owego celu w jego materialny ekwiwalent.
Znał wszystkie te prawdy, ale nadal nie wiedział, gdzie i w jaki sposób dostać do rąk ów milion dolarów. Naturalną konsekwencją byłoby więc bezradne rozłożenie raki oświadczenie: „Oczywiście, mój pomysł jest słuszny, ale nie mogę go zrealizować, bo nigdy nie zdobędę miliona dolarów”. Tak właśnie postąpiłaby większość ludzi, ale nie tak zachował się doktor Gunsaulus. Jego decyzja - i słowa, w których ją wyraził - są tak ważne, że oddam mu głos, aby sam je przedstawił:
„Pewnego sobotniego popołudnia siedziałem sobie w pokoju rozmyślając o sposobach i środkach zdobycia pieniędzy potrzebnych na realizację mego zamierzenia. Zastanawiałem się nad tą kwestią przez całe dwa lata, ale ciągle nie wykraczałem poza rozmyślania!
Nagle przejęła mnie myśl, że zdobędę ów potrzebny mi milion w ciągu tygodnia. Jak? Nie przejmowałem się tym.
Najważniejszą sprawą była decyzja zdobycia tych pieniędzy w określonym czasie; i chcę wam powiedzieć, że w chwili, kiedy tę decyzję podjąłem, owładnęło mną dziwne uczucie pewności, uczucie, jakiego nigdy przedtem nie zaznałem. Coś w mym wnętrzu zdawało się mi mówić: „Dlaczegoś tak zwlekał z tą decyzją? Przez cały ten czas pieniądze na ciebie czekały!”
Wydarzenia szybko się teraz potoczyły. Obdzwoniłem redakcje gazet zawiadamiając je, że następnego dnia wygłoszę kazanie na temat «Co bym zrobił z milionem dolarów, gdybym go zdobył?»
Natychmiast przystąpiłem do pracy nad mym kazaniem i muszę się przyznać, że nie było to zadanie trudne, bo od dwóch lat właściwie przygotowywałem sobie je w myślach.
Skończyłem je pisać na długo przed północą. Położyłem się do łóżka i zasnąłem z uczuciem pewności osiągnięcia celu, ponieważ juz widziałem się oczyma wyobraźni jako posiadacz miliona dolarów.
Następnego ranka wstałem wcześnie, przeczytałem sobie tekst kazania, a potem padłem na kolana i pomodliłem się oto, by kiedy je wygłoszę, trafiło do uszu kogoś, kto mi dopomoże w zebraniu potrzebnych mi pieniędzy. W trakcie tej modlitwy znów nawiedziło mnie uczucie pewności, że pieniądze zdobędę. W stanie euforii podniosłem się z klęczek i udałem do kościoła zapominając wziąć z sobą tekst mego kazania, co sobie uświadomiłem dopiero w chwili, kiedy stanąłem przed słuchaczami.
Było już za późno, by wracać po moje notatki - i okazało się to błogosławieństwem! Zamiast posiłkować się nimi, wykorzystałem w kazaniu materiał, który mi podsunęło myślenie podświadome. Kiedy wstałem, aby rozpocząć kazanie, zamknąłem oczy i zacząłem mówić wprost z serca, wypowiadając treść wszystkich mych marzeń. Przemawiałem nie tylko do moich słuchaczy, zwracałem się wprost do Boga. Przedstawiałem, jaki użytek uczynię z miliona dolarów, jeśli trafi on w me ręce. Roztaczałem opracowane w myślach plany zorganizowania wielkiej instytucji oświatowej, w której młodzi ludzie mogliby pobierać praktyczne nauki, a jednocześnie rozwijać swe umysły.
Kiedy skończyłem i usiadłem, pewien mężczyzna, siedzący w trzecim rzędzie ławek, podniósł się ze swego miejsca i ruszył w moją stronę. Zastanawiałem się przez chwilę, co też zamierza uczynić. Podszedł do mojego pulpitu, wyciągnął rękę i powiedział: «Wielebny ojcze, spodobało mi się ojca kazanie.
Uwierzyłem, że dokona ojciec tego o czym mówił, mając milion dolarów. Aby dowieść, że naprawdę w to uwierzyłem, zapraszam ojca do mego biura jutro rano, a wtedy wręczę ojcu czek na milion dolarów. Nazywam się Philip D. Armour»„.
Następnego ranka młody kaznodzieja udał się do biura pana Armoura i otrzymał milion dolarów. Powołał za nie do życia Armour Institute of Technology, znany obecnie pod nazwą Illinois Institute of Technology.
Tak więc upragniony milion dolarów był owocem pewnego pomysłu. A pomysł ten wspierała żądza jego spełnienia, którą Gunsaulus rozpalał w swym umyśle przez niemal dwa lata.
Zwróćcie uwagę na ten ważny fakt - dostał on pieniądze w ciągu trzydziestu sześciu godzin od chwili powzięcia w myślach ściśle określonej decyzji dotyczącej czasu ich uzyskania!
Nie było nic nowego ani nadzwyczajnego w tym, że młody Gunsaulus marzył o milionie dolarów i nie żywił większych nadziei na jego zdobycie. Wielu ludzi przed nim i po nim snuło podobne rojenia. Ale w jego decyzji podjętej owej pamiętnej dlań soboty, kiedy to z całkowitą wewnętrzną pewnością zdecydował - „zdobędę te pieniądze w ciągu tygodnia” - było coś wyjątkowego.
Co więcej, zasada, w oparciu o którą doktor Gunsaulus wszedł w posiadanie owej sumy, jest nadal żywa! I ty możesz się na niej oprzeć! Jest to uniwersalne prawo, równie skutecznie działające dziś, jak i wtedy, kiedy młody kaznodzieja uczynił z niego użytek
Zabrakło jednego składnika
Rozprawiali tak ze sobą, pochyleni nad liczydłem, przez ponad godzinę. Później stary doktor wyszedł ze sklepu. Podszedł do swej bryczki i wyciągnął z niej wielki staromodny kocioł oraz dużą drewnianą łyżkę (używaną do mieszania zawartości kotła) i umieścił je na zapleczu sklepowym.
Sprzedawca obejrzał uważnie kocioł, sięgnął po portfel, wyjął z niego zwitek banknotów i wręczył go lekarzowi. Były to wszystkie jego oszczędności - dokładnie pięćset dolarów!
Doktor wręczył mu w zamian kartkę papieru, na której wypisany był sekretny przepis. Słowa umieszczone na tym skrawku papieru warte były zaiste królewskiej zapłaty! Ale doktor o tym nie wiedział. Te magiczne słowa wyjaśniały, jak rozpocząć warzenie w tym kociołku pewnego specyfiku, ale ani stary lekarz, ani młody sprzedawca nie zdawali sobie sprawy, jak fantastyczne fortuny wyprodukowane zostaną w tym prostym naczyniu.
Stary doktor był uradowany, że sprzedał swój pomysł wraz z urządzeniem za całe pięćset dolarów. A młody sprzedawca zyskał właśnie ogromną szansę życiową, wydając oszczędności całego dotychczasowego życia na zakupienie skrawka papieru i starego kociołka! Nie uświadamiał sobie oczywiście, że pewnego dnia kociołek ów napełni się złotem, w sposób przerastający legendę o cudownej lampie Aladyna.
Tym, co ów sprzedawca naprawdę zakupił, był pomysł!
Stary kociołek, drewniana łyżka i tajemny przepis na kartce papieru były tylko akcesoriami. Cudowne wykorzystanie owego kociołka rozpoczęło się od tego, że nowy właściciel dodał do receptury pewien składnik, którego stary doktor nie znał.
Spróbuj odgadnąć, jeśli potrafisz, co takiego młody człowiek dodał do sekretnej receptury i co sprawiło, że kociołek napełnił się złotem. Masz oto do czynienia ze zdarzeniem prawdziwym, które jest bardziej zadziwiające od wszelkiego zmyślenia, z faktem, który stał się formą materialną pewnego pomysłu.
Spójrzmy teraz na olbrzymie fortuny, jakie w wyniku tego powstały. Fortuny te pomnażane są nieustannie i obejmują rzesze ludzi na całym świecie, zajmujących się dostarczaniem zawartości tego kociołka milionom odbiorców.
Stary kociołek jest obecnie jednym z największych na świecie pożeraczy cukru, dostarczycielem zatrudnienia dla tysięcy ludzi uprawiających buraki cukrowe i trzcinę cukrową, zajmujących się rafinowaniem cukru i jego sprzedażą.
Ów stary kociołek „zapełnia” obecnie miliony szklanych butelek rocznie, zapewniając pracę ogromnej liczbie robotników w hutach szkła.
Ów stary kociołek wreszcie przekształcił małe senne południowe miasteczko w stolicę kapitału przemysłowego południowej części kraju, gdzie obecnie - bezpośrednio lub pośrednio - przynosi korzyści każdemu mieszkańcowi.
Następstwa tego pomysłu przynoszą też dziś korzyść każdemu cywilizowanemu krajowi na świecie, kierując strumień złota do wszystkich, którzy się w ten pomysł - i przemysł - włączyli. Złoto zaczerpywane z tego kociołka stworzyło i utrzymuje przy życiu jeden z najznakomitszych uniwersytetów w stanach południowych, w którym tysiące studentów otrzymują dobre przygotowanie do zdobycia życiowego sukcesu.
Gdyby ów wytwór mosiężnego kociołka umiał przemówić, opowiedziałby pełne napięcia historie we wszystkich językach świata. Historie o miłości, interesach, losach mężczyzn i kobiet zawodowo z nim związanych i codziennie ożywianych myślą o nim.
Autor tej książki sam jest bohaterem jednego takiego romansu, którego akcja rozegrała się nie opodal miasteczka, w którym młody sprzedawca ze sklepu drogeryjnego zakupił ów stary kociołek. Tam właśnie autor tej książki poznał swą przyszłą żonę i to ona pierwsza opowiedziała mu o magicznym kociołku. Wytwór owego kociołka popijali też, kiedy oświadczył się jej „na dobre i na złe”.
Kimkolwiek jesteś, Czytelniku tej książki, i gdziekolwiek mieszkasz, jakikolwiek uprawiasz zawód, zapamiętaj na zawsze, że ilekroć ujrzysz wyrazy Coca-Cola, natykasz się na wspaniałe i mocarne imperium, które wyrosło z prostego pomysłu, i z owego cudownego składnika, który sprzedawca ze sklepu drogeryjnego, Asa Candler, dodał do tajemnej receptury starego doktora - wyobraźni!
Zatrzymaj się teraz i zastanów przez chwilę.
Zapamiętaj także, iż przedstawione w tej książce kroki wiodące ku bogactwu były narzędziem, dzięki któremu Coca-Cola objęła swym wpływem każde miasto, miasteczko, wieś i osadę na całym świecie, i że każdy pomysł, na jaki możesz wpaść, jeśli będzie tak sensowny i cenny jak Coca-Cola, może powtórzyć światowy sukces tego napoju najskuteczniej na świecie gaszącego pragnienie.
czwartek, 10 września 2009
Świat kocha zwycięzców
Halpin ukończył studia w momencie najbardziej nie sprzyjającym, kiedy kryzys wydatnie ograniczył możliwości znalezienia pracy. Po nieudanych próbach zaczepienia się w bankowości i przemyśle filmowym, jął się jedynego zajęcia, jakie wydawało się otwierać przed nim jakąś przyszłość - sprzedaży elektrycznych aparatów słuchowych. Każdy człowiek mógł podjąć taką pracę i Halpin zdawał sobie z tego sprawę, ale uznał, że otwiera ona przed nim jakieś możliwości.
Przez niemal dwa lata zajmował się tą sprzedażą bez większego zadowolenia, i pewnie nigdy by się od tego zajęcia nie uwolnił, gdyby nie postanowił położyć kres swemu nieusatysfakcjonowaniu. Najpierw spróbował podjąć się obowiązków asystenta menedżera działu sprzedaży. Ten krok w górę pozwolił mu wreszcie wzbić się ponad tłum sprzedawców i wypatrywać kolejnej możliwości awansu. A także wyniósł na pozycję, na której możliwość taka mogła go spotkać.
Uzyskał tak znakomite wyniki sprzedaży aparatów słuchowych, że prezes Rady Nadzorczej konkurencyjnego koncernu Dictograph Products Company, A. M. Andrews, zapragnął zasięgnąć języka o niejakim Danie Halpinie, którego osiągnięcia daleko wykroczyły poza skalę ustabilizowaną w zatrudniającej go firmie Dictograph Company. Po przeprowadzeniu rozmowy powołał go na stanowisko menedżera sekcji akustycznej działu sprzedaży, a sam wyjechał na trzymiesięczny urlop na Florydę rzucając młodego człowieka na głęboką wodę jego nowych obowiązków. I Halpin nie utonął! Dewiza Knute’a Rockego: „Świat kocha zwycięzców i nie ma czasu współczuć przegrywającym” skłoniła go do przyłożenia się do pracy z takim zapałem, że wkrótce wybrano go wiceprezesem spółki, na które to stanowisko musiałby w normalnym trybie zasłużyć dziesięcioma latami wytrwałych wysiłków. Halpin doszedł do niego w czasie niewiele dłuższym niż pół roku.
W całej tej filozofii pragnę uwypuklić zwłaszcza jeden moment: to mianowicie, że dochodzimy do wysokich stanowisk, lub też pozostajemy na dnie, w zależności od tego, w jakim stopniu zdolni jesteśmy rozciągnąć kontrolę nad warunkami, w jakich się znaleźliśmy.
„Ignorant” zdolny do zbicia fortuny
Poddano na przykład pana Forda takim pytaniom:
„Kto to był Benedict Arnold?”
„Ilu żołnierzy wysłali Brytyjczycy do Ameryki, dla zdławienia Rewolucji Amerykańskiej w roku 1776?”
Odpowiadając na to drugie pytanie, pan Ford powiedział:
„Nie wiem dokładnie, ilu żołnierzy Brytyjczycy wysłali, ale słyszałem, że była to liczba znacznie wyższa od liczby tych, co do Europy wrócili”.
W końcu pan Ford poczuł się wyczerpany tymi pytaniami i w odpowiedzi na jedno z nich, szczególnie agresywne, wyciągnął palec wskazujący w stronę adwokata wypowiadając następujące słowa:
„Gdybym chciał poważnie odpowiedzieć na pańskie głupie pytanie, albo na inne podobne, które mi pan już stawiał, musiałbym panu przypomnieć, że mam na biurku rząd przycisków elektrycznych, a przez naciśnięcie odpowiedniego mogę przywołać do pomocy właściwego człowieka, który odpowie na wszelkie pytania, jakie zechcę mu zadać, dotyczące spraw, którym poświęcam większość mych życiowych wysiłków. I niech no mi pan wyjaśni, dlaczego to niby miałbym zamulać sobie umysł ogólnymi wiadomościami, po to tylko, by móc odpowiadać na jakieś pytania, skoro mam wokół siebie ludzi zdolnych wesprzeć mnie każdym rodzajem wiedzy, jakiego zażądam?”
Tkwiła w tej odpowiedzi nieodparta logika i rzuciła adwokata na deski. Wszyscy obecni w sądzie uświadomili sobie, że nie jest to odpowiedź ignoranta, lecz człowieka wyedukowanego. Wyedukowany bowiem jest ten, kto wie, gdzie znaleźć wiedzę, której potrzebuje i jak wprząc tę wiedzę w określony plan działania. Poprzez współpracę „trustu mózgów” Ford dysponował specjalistyczną wiedzą potrzebną do tego, by stać się jednym z najzamożniejszych ludzi w Ameryce. Nie miało wcale znaczenia to, czy wiedzą tą czerpie z własnego umysłu.
Moje Oświadczenie

Do 30go września będę miał 10.000 złotych na koncie wypracowanego zysku. Uzyskam to stopniowo, uzyskując do tego czasu kolejne kwoty.
W celu uzyskania tych pieniędzy świadczyć będę najlepsze na jakie mnie stać usługi drukowania płyt, dokładając najpilniejszych i najlepszych starań. Będę zdobywał przynajmniej jedno zlecenie za 500 pln zysku dziennie, lub kilka mniejszych.
Wierzę, że wejdę w posiadanie tych pieniędzy. Wiara moja jest tak silna, że mogę w tej chwili ujrzeć te pieniądze. Mogę je wypłacić z bankomatu i dotknąć palcami.Oczekują one na przyjście do mnie w odpowiednim czasie i we właściwych proporcjach, w zamian za świadczone przeze mnie usługi. Ja oczekuję na plan pozwalający te pieniądze uzyskaći będę postępował według tego planu, jak go tylko dostanę.
„Do 1 stycznia roku 19... będę miał w posiadaniu 50 000 dolarów, które zgromadzę stopniowo, uzyskując w ciągu tego czasu kolejne kwoty.
W celu uzyskania tych pieniędzy świadczyć będę najlepsze na jakie mnie stać usługi, dokładając najpilniejszych i najlepszych starań, jako sprzedawca w… (wymień czynności lub transakcje, jakich zamierzasz dokonać).
Wierzę, że wejdę w posiadanie tych pieniędzy. Wiara moja jest tak silna, że mogę w tej chwili ujrzeć te pieniądze. Mogę ich dotknąć palcami. Oczekują one na przyjście do mnie w odpowiednim czasie i we właściwych proporcjach, w zamian za świadczone przeze mnie usługi. Ja oczekuję na plan pozwalający te pieniądze uzyskać i będę postępował według tego planu, jak go tylko dostanę.”
2. Powtarzaj ten program wieczorem i rano tak długo, aż ujrzysz (oczyma wyobraźni) pieniądze, które zamierzasz zebrać.
3. Umieść zapisany tekst oświadczenia w takim miejscu, w którym możesz je oglądać wieczorem i rano, i odczytywać przed odpoczynkiem aż do chwili, kiedy się go nauczysz na pamięć.
środa, 9 września 2009
Schwab
Kiedy wieczorem 12 grudnia roku 1900 około osiemdziesięciu czołowych prominentów finansowych Ameryki zebrało się w sali bankietowej University Club przy Piątej Alei, aby uhonorować pewnego młodego człowieka, który właśnie przybył z Zachodu, nawet połowa z nich nie uświadamiała sobie, że uczestniczy w jednym z najbardziej znaczących wydarzeń w historii przemysłu amerykańskiego.
Ponieważ Charles M. Schwab, trzydziestoośmioletni przemysłowiec z Pittsburga, okazał był szczodrą gościnność J. Edwardowi Simmonsowi i Charlesowi Stewartowi Smithowi w czasie ich niedawnej wizyty w tym mieście, postanowili odwzajemnić mu się wydając obiad, w trakcie którego przedstawią go przedstawicielom sfer bankowych ze Wschodniego Wybrzeża. Nie spodziewali się, by gość miał wykroczyć poza konwencje określające zachowanie przy takiej okazji. Uprzedzili go oczywiście, że zakuci w sztywne kołnierzyki wykrochmalonych koszul nowojorczycy nie są usposobieni do wysłuchiwania oracji i że jeśli nie chce zanudzić Stillmanów, Harrimanów i Vanderbiltow, niech się ograniczy do piętnasto - czy też dwudziestominutowego przemówienia grzecznościowego.
Nawet John Pierpont Morgan, zasiadający po prawicy Schwaba jak przy jego cesarskiej wysokości, zamierzał zaszczycić ten bankiet tylko krótkotrwałą obecnością. I tak jak przewidywała prasa i opinia publiczna, całej sprawie przypisywano tak niewielkie znaczenie, że następnego dnia nie ukazała się o niej żadna wzmianka w gazetach.
Tak więc obaj gospodarze i ich gość spożywali obiad, złożony ze zwyczajowych siedmiu czy ośmiu dań. Nie rozmawiano wiele, tematy poruszane ledwo potrącano. Niewielu tylko bankierów i maklerów znało Schwaba, którego kariera rozwijała się wraz z bankiem Monongahela, i nikt nie znał go bliżej. Ale zanim wieczór dobiegł końca, wszyscy - wraz z Arcymistrzem Pieniądza Morganem - zostali rzuceni na kolana, bo narodziło się nowe dziecię warte miliard dolarów, a noszące imię United States Steel Company.
Tak się nieszczęśliwie - dla historii - złożyło, że nikt nie sporządził stenogramu z przemówienia Charlesa Schwaba wygłoszonego w trakcie tego przyjęcia.
Możliwe, że było to przemówienie „prywatne”, nieco niegramatyczne (subtelnościami języka Schwab nie zwykł się przejmować), pełne epigramów i dowcipów. Ale zawierało też elektryzującą siłę, która wywarła wpływ na pięć miliardów dolarów stanowiących zsumowany kapitał pozostający w dyspozycji uczestników przyjęcia. Kiedy się zakończyło, wszyscy zebrani pozostali pod jego wpływem, a chociaż przemówienie Schwaba trwało dziewięćdziesiąt minut, Morgan podprowadził mówcę do okna z szerokim parapetem, na którym zasiedli zwieszając nogi i rozmawiali przez dalszą godzinę.
Magia osobowości Schwaba objawiła się wtedy z całą mocą, ale co ważniejsze, i co miało żywot trwalszy, przedstawił on w pełni rozwinięty i skonkretyzowany program rozwoju stalownictwa. Wielu ludzi przedtem próbowało zainteresować Morgana wspólnym zorganizowaniem trustu stalowego pod szyldem przedsiębiorstwa produkującego biszkopty, drut i obręcze, cukier, gumę, whisky, oleje lub gumę do żucia. Nalegał na powołanie takiego trustu hazardzista John W. Gates, ale Morgan mu nie ufał. Próbowali go też zorganizować, bez skutku, bracia Moore, Bill i Jim, prowadzący hurtowy handel bydłem w Chicago. Próbował też swych sił Elbert H. Gary, prowincjonalny świętoszkowaty adwokat, ale okazały się one zbyt wątłe. Pod wpływem elokwencji Schwaba Morgan zdołał ogarnąć spojrzeniem wyniki tego najśmielszego przedsięwzięcia finansowego, jakie kiedykolwiek podjęto, które uważano za deliryczne rojenie finansowych krętaczy.
Magnetyzm finansowy, który już uprzednio, o pokolenie wcześniej, zachęcił tysiące małych, niekiedy nieudolnie zarządzanych, przedsiębiorstw do łączenia się w wielkie, wytrzymujące konkurencję koncerny, przyniósł już był pewne owoce dzięki zabiegom jowialnego pirata przemysłowego, Johna W. Gatesa. Gates utworzył już z sieci pomniejszych przedsiębiorstw koncern American Steel and Wire Company i wraz z Morganem powołał do życia Federal Steel Company.
Ale wobec gigantycznego trustu Andrew Carnegiego, pozostającego w posiadaniu pięćdziesięciu trzech wspólników i zarządzanego przez nich, te pomniejsze trusty były karzełkami. Mogły się utrzymać na powierzchni, ale przytłaczająca większość z nich nie mogła w najmniejszym stopniu osłabić organizacji Carnegiego i Morgan o tym wiedział.
Stary szkocki ekscentryk również był tego świadom. Z wyżyn swego zamku Skibo przypatrywał się z rozbawieniem, a potem z urazą, podejmowanym przez pomniejsze koncerny Morgana próbom wdarcia się na obszar jego działania. Kiedy te próby nabierały zbytniej śmiałości, opanowanie Carnegiego ustępowało miejsca gniewowi i potrzebie ich powstrzymania. Postanowił na każdą hutę swych rywali odpowiadać uruchomieniem kolejnej własnej huty. Uprzednio nie interesował się produkcją drutu, rur, obręczy ani blachy. Zadowalał się sprzedawaniem wyspecjalizowanym zakładom surówki i pozostawiał im decyzję, co z niej wyprodukować. Teraz, wraz ze Schwabem jako swym głównym i pełnomocnym pomocnikiem, postanowił przycisnąć swych konkurentów do muru.
Właśnie w przemówieniu Schwaba dostrzegł Morgan odpowiedź na poszukiwane przez siebie nowe układy przemysłowe. Trust bez udziału Carnegiego - prawdziwego giganta pomiędzy nimi - nie byłby trustem, byłby - jak to określił pewien dziennikarz - budyniem śliwkowym bez śliwek.
Wygłoszone wieczorem 12 grudnia roku 1900 przemówienie Schwaba nasunęło mu przypuszczenie, jeśli nawet jeszcze nie dostarczyło gwarancji, że rozległe przedsiębiorstwo Carnegiego może zostać przesłonięte przez jego przedsięwzięcie. Schwab prawił o przyszłości stali na świecie, o reorganizacji stalownictwa dla zwiększenia wydajności, o specjalizacji, o odcięciu niedochodowych hut i skupieniu wysiłku na rozkwitających zakładach, o oszczędności przy transporcie rudy, a także w zarządzaniu i administrowaniu zakładami, o pozyskiwaniu rynków zagranicznych.
Co więcej, mówił też o piratach pośród stalowników i o tym, gdzie leżą błędy w ich postępowaniu. Celem owych piratów było według mówcy tworzenie monopoli, podwyższanie cen i zapewnianie sobie w wyniku tego uprzywilejowania bogatych dywidend. Schwab potępił ten system z najwyższą żarliwością. Wyjaśniał słuchaczom, że krótkowzroczność takiej polityki polega na tym, iż ogranicza ona rynek, i to w czasie, kiedy cała gospodarka rwie się do ekspansji. Dowodził, że obniżenie ceny stali stworzy rynek rozleglejszy niż kiedykolwiek przedtem; rozwiną się nowe zastosowania dla stali, można będzie przejąć sporą część handlu światowego. Nie zdając sobie nawet z tego sprawy, Schwab objawił się jako apostoł produkcji masowej.
W taki oto sposób obiad w klubie uniwersyteckim dobiegł końca. Morgan wrócił do domu, rozmyślając nad różowymi perspektywami rozsnuwanymi przez Schwaba. Schwab wrócił do Pittsburga, by nadal prowadzić przedsiębiorstwo hutnicze „Wee Andra Carnegie”, natomiast Gary i pozostali biesiadnicy zajęli się na powrót handlem bydłem, w oczekiwaniu na następne posunięcie na wielkiej szachownicy biznesu.
Nastąpiło ono wkrótce. Morganowi wystarczył tydzień, by przetrawić biesiadę duchową, którą mu zgotował Schwab. Kiedy się upewnił, że nie zapadnie w jej wyniku na żadną finansową niestrawność, posłał po Schwaba - i znalazł młodego człowieka raczej nieskorym do przyjęcia zaproszenia. Schwab obawiał się, że pan Carnegie nie będzie zachwycony, gdy dowie się, że prezes koncernu, jego zaufany, flirtuje z cesarzem Wall Street, z którą Carnegie zdecydowany był nigdy nie wchodzić w żadne układy. John W. Gates - odgrywający rolę łącznika między oboma panami - zaproponował więc, żeby w wyniku „zbiegu okoliczności” obaj zamieszkali „przypadkiem” w tym samym hotelu Bellerna w Filadelfii tego samego dnia. Kiedy jednak Schwab się tam zjawił, okazało się, że Morgana złożyła nieoczekiwana choroba i na prośbę starszego pana Schwab udał się do Nowego Jorku i zapukał do drzwi biblioteki wielkiego finansisty.
Niektórzy historycy utrzymują obecnie, że cała ta historia, od początku do końca, wyreżyserowana została przez Andrew Carnegiego - i obiad na cześć Schwaba, i jego słynna mowa, i nocna rozmowa z Królem Finansów, wszystko to miało być uknute przez przebiegłego Szkota. Ale w rzeczywistości było zupełnie odwrotnie. Kiedy zaproszono Schwaba, by zrealizować porozumienie, nie wiedział on nawet, czy „szefunio” - jak nazywano Andrew - zechciałby w ogóle wysłuchać oferty sprzedania czegokolwiek, zwłaszcza grupie ludzi, których uważał za jak najdalszych od świątobliwego sposobu życia. Schwab wziął jednak z sobą osobiście zebrane i własnoręcznie wypisane dane liczbowe ukazujące stan obecny i potencjalne możliwości osiągnięcia zysku z każdego koncernu stalowego, jaki jego zdaniem mógłby się stać gwiazdą na firmamencie nowego stalownictwa.
Nad tymi danymi czterej mężczyźni spędzili całą noc. Przewodził im oczywiście Morgan, głęboko przeświadczony o cudownej mocy pieniądza. Sekundował mu arystokratyczny wspólnik, Robert Bacon, uczony i gentleman. Trzecim uczestnikiem spotkania był John W. Gates, którym Morgan pogardzał jako hazardzistą, ale posługiwał się jako narzędziem. Czwartym wreszcie był Schwab, który wiedział o procesie produkcji i sprzedaży stali więcej niż jakakolwiek ekipa fachowców, jaką dałoby się zebrać spomiędzy żyjących. W trakcie obrad nie zakwestionowano żadnej z informacji ani kalkulacji przedstawionych przez pittsburczyka. Kiedy stwierdzał, że jakiś koncern wart jest tyle a tyle, nie wart był ani mniej, ani więcej. Trwał też przy wymaganiu, by włączyć w nowe przedsięwzięcie wyłącznie te koncerny, które sam wskazywał. Nalegał na stworzenie korporacji przemysłowej, która nie będzie miała dublerów, nawet takich, którymi próbuje się otrzeć łzy przyjaciół, pragnących się schronić pod skrzydła Morgana.
O świcie Morgan podniósł się od stołu i rozprostował ramiona. Pozostała jeszcze jedna kwestia do wyjaśnienia. Spytał Schwaba:
- Myślisz, że uda ci się przekonać Carnegiego, żeby sprzedał to, co chcemy kupić?
- Mogę spróbować - odpowiedział Schwab.
- Jeśli ci się to powiedzie, podejmę to przedsięwzięcie. To bardzo dobrze. Ale czy Carnegie odprzeda swe przedsiębiorstwa? Ile za nie zażąda? (Schwab przewidywał sumę 320 000 000 dolarów). W jakiej formie zechce uzyskać zapłatę? W akcjach zwykłych czy gwarantowanych? W udziałach określonych umową? W gotówce? Nikt nie podejmuje jednej trzeciej miliarda dolarów w gotówce!
Na podgrzewanym polu golfowym w St. Andrew pod Westchester rozegrano partyjkę golfa, Andrew ubrany był w grube swetry mające go chronić przed zimnem, Charlie rozwodził się swobodnie, jak zawsze, na różne tematy. Ale nawet jedno słowo nie padło między nimi w sprawach biznesu aż do chwili, kiedy znaleźli się obaj w przytulnym cieple leżącego nie opodal dworku należącego do Carnegiego. A tam Schwab roztoczył przed starszym panem wspaniałe perspektywy emerytalnego odpoczynku, przynoszącego spełnienie wszystkich jego kaprysów towarzyskich, z tą samą siłą perswazji, którą zahipnotyzował osiemdziesięciu milionerów w klubie uniwersyteckim. Carnegie uległ jego argumentacji, wypisał żądaną sumę na kartce papieru i wręczył ją Schwabowi ze słowami:
- Zgoda, sprzedam to za takie oto pieniądze.
Suma wynosiła około 400 000 000 dolarów, brała za podstawę 320 000 000 wyliczonych przez Schwaba i doliczała do tego 80 000 000 stanowiących odpowiednik wzrostu wartości kapitału w ciągu dwóch najbliższych lat.
Później, już na pokładzie transatlantyku, Szkot wyznał:
- Powinienem był zażądać jeszcze o 100 000 000 więcej.
- Dostałbyś je, gdybyś zażądał - odpowiedział Morgan z uśmiechem.
Powstało oczywiście ogólne wzburzenie. Korespondent prasy brytyjskiej przetelegrafował do swego kraju wiadomość, że zagraniczny przemysł stalowy został „porażony” tą gigantyczną operacją. Rektor uniwersytetu Yale Hadley uznał, że jeśli rozrastanie się trustów nie zostanie powstrzymane przez prawo, „za dwadzieścia pięć lat w Waszyngtonie zasiadać będzie cesarz”. Ale przedsiębiorczy makler giełdowy, Keene, zabrał się do sprzedawania nowych akcji z takim zapałem, że sprzedano ich ogółem na sumę 600 000 000 dolarów. W taki oto sposób Carnegie dostał swoje miliony, syndykat Morgana zarobił za swe „trudy” 62 000 000, a wszyscy „chłopcy” zaangażowani w sprawę, jak Gates czy Gary, uzyskali swoje miliony.
Trzydziestoośmioletni Schwab zdobył należną mu nagrodę. Został prezesem nowej korporacji i sprawował nad nią kontrolę do roku 1930.
postanowienie ;-)
Ale ja przecież już się zatrudniłem - mam najlepszego szefa na świecie. W zasadzie, mam najlepszego i najwyrozumialszego szefa we wszechświecie. Zatrudniłem się u Pana ;-).
Dam radę ;-)
wtorek, 8 września 2009
Thomas Edison marzył o lampie elektrycznej, zaczął to marzenie wcielać w życie, kiedy stało się to możliwe i trwał przy nim na przekór tysięcznym niepowodzeniom, dii swe marzenia spełnił. Marzyciele praktyczni nigdy się nie załamują!
Whelanowi marzyła się sieć sklepów z cygarami, przekształcił to marzenie w rzeczywistość i dziś łańcuch United Cigar Stores oplata całą Amerykę.
Bracia Wright marzyli o maszynie, która wzbije się w powietrze. Cały świat przekonał się już dawno, że było to marzenie twórcze.
Marconi snuł marzenia o sposobie wykorzystania nieuchwytnych sił zawartych w eterze. Dowodem na to, że nie było to marzenie jałowe, jest każdy z niezliczonych odbiorników radiowych i telewizyjnych. Może cię zaciekawić informacja o tym, że „przyjaciele” Marconiego, kiedy ten ogłosił publicznie, iż odkrył sposób przekazywania na odległość komunikatów bez użycia kabli ani żadnych innych fizycznych środków komunikowania się, osadzili go w odosobnieniu i poddali badaniom psychiatrycznym. Dzisiejsi marzyciele znajdują się w lepszej sytuacji.
Świat dzisiejszy wypełniony jest bogactwem możliwości, których istnienia dawni marzyciele nawet nie podejrzewali.
Sześć kroków wiodących od żądzy bogactwa do zdobycia pieniędzy
1. Ustal sobie dokładną sumę pieniędzy, której pożądasz. Nie wystarczy powiedzieć sobie tylko „Chcę mieć dużo pieniędzy”. Bądź dokładny w określeniu tej sumy. (Jest pewien powód psychologiczny tej dokładności, który omówię w następnym rozdziale).
2. Określ sobie dokładnie, co zamierzasz dać z siebie w zamian za pieniądze, których pożądasz. (Nie ma tak w życiu, aby zyskać „coś za nic”).
3. Wyznacz dokładną datę, w której będziesz posiadał pieniądze, których łakniesz.
4. Opracuj dokładny plan realizacji swej żądzy i przystąp od razu do jego realizacji niezależnie od tego, czy już jesteś, czy nie jesteś gotów do działania.
5. Napisz sobie jasne, zwięzłe oświadczenie określające sumę pieniędzy, którą zamierzasz zdobyć, termin, w którym musisz tego dokonać, zobowiązania dotyczące tego, co zamierzasz dać z siebie w zamian za te pieniądze i przedstaw w nim jasno plan prowadzący do zdobycia tych pieniędzy.
6. Odczytuj sobie to oświadczenie na głos dwa razy dziennie, raz przed snem, drugi raz - rano po przebudzeniu. W trakcie czytania czuj się i zachowuj, jakbyś wierzył, że już te pieniądze zdobyłeś.
Jest rzeczą bardzo ważną, abyś dokładnie wypełniał wszystkie zalecenia zawarte w powyższych punktach. Szczególnie ważne jest wypełnianie poleceń zawartych w punkcie szóstym. Pewnie w pierwszej chwili wyda ci się niemożliwe, by się „poczuć posiadaczem pieniędzy”, zanim je naprawdę zdobędziesz. Ale w tym względzie żądza bogactw pośpieszy ci z pomocą. Jeśli naprawdę pożądasz pieniędzy, nie sprawi ci trudności przekonanie się, że jesteś w stanie je zdobyć. Kwestią decydującą jest pragnienie pieniędzy i zdecydowane postanowienie ich zdobycia, a wtedy zdołasz wytworzyć w sobie przekonanie, że je zdobędziesz.
Zasady postępowania warte 100 000 000 dolarów
Tym osobom, które nie przechodziły kształcenia z zakresu skutecznych zasad funkcjonowania umysłu ludzkiego, zalecenia powyżej przedstawione mogą się wydać niepraktyczne. Może więc tym, którzy powątpiewają w słuszność tych sześciu zasad, pomocne okaże się przypomnienie, że pochodzą one od Andrew Carnegiego, który rozpoczynał karierę życiową jako zwykły robotnik w stalowni, ale zastosował je z taką skutecznością, iż zasady owe pozwoliły mu dojść od owego skromnego punktu startu, do fortuny przewyższającej sto milionów dolarów.
Dalszą pomocą okazać się może informacja, że kwintesencję owych sześciu zasad z pełnym przekonaniem potwierdził Thomas A. Edison, który uznał je nie tylko za najskuteczniejsze kroki wiodące do zdobycia pieniędzy, ale w ogóle do osiągnięcia każdego ważnego celu życiowego.
Kroki te nie wymagają wcale żadnej „ciężkiej pracy”. Nie wzywają też do żadnych poświęceń. Nie trzeba stawać się w ich konsekwencji ani śmiesznym, ani naiwnym. Ale skuteczne zastosowanie tych sześciu zasad wymaga wyobraźni niezbędnej po to, by człowiek był w stanie pojąć, iż zdobycia pieniędzy nie można pozostawić samemu losowi, szczęściu ani przypadkowi. Trzeba sobie uzmysłowić, że ludzie, którzy doszli do wielkich fortun, najpierw o nich marzyli, życzyli ich sobie, pożądali i planowali ich zdobycie, a dopiero potem posiedli owe fortuny.
Powinieneś już teraz uświadomić sobie, że nigdy nie dojdziesz do wielkich bogactw jeśli nie posiejesz i nie wyhodujesz w sobie ziarna żądzy bogactwa i prawdziwej wiary w to, że je zdobędziesz.
poniedziałek, 7 września 2009
Kupiec, który zdecydował się zostać, wskazał palcem zgliszcza po swoim sklepie i powiedział: „Panowie, dokładnie w tym miejscu zbuduję największy sklep na świecie, choćby jeszcze nie wiem ile razy miał gorzeć”.
Działo się to przed stu niemal laty. Zbudował sklep. Stoi on do dziś, będąc wyniosłym pomnikiem owego stanu umysłu, który nazywamy żądzą zwycięstwa. A przecież łatwiej byłoby Marshallowi Fieldowi postąpić tak, jak jego koledzy. Kupcy owi ugięli się przed trudnościami, ulękli niepewnej przyszłości, spakowali manatki i wyjechali tam, gdzie życie wydawało się łatwiejsze.
...
Każda istota ludzka osiągająca wiek, w którym pojmuje się przydatność pieniędzy, zaczyna ich pragnąć. Pragnienie nie przynosi bogactwa. Ale żądza bogactw rodząca stan umysłu bliski obsesji, a następnie zaplanowanie określonych dróg i sposobów dochodzenia do bogactwa, wsparte wytrwałością, która nie uznaje klęski, bogactwo przyniesie.
Im wytrwałej podążasz właściwą drogą, tym bardziej się zbliżasz do sukcesu. Bardzo wielu ludzi rezygnuje w chwili, kiedy ów sukces mają już w zasięgu ręki. Pozostawiają go do wzięcia innym.
Wytknięty cel jest podstawą wszelkich osiągnięć, zarówno mniejszych, jak i większych. Nawet silny mężczyzna może zostać pokonany przez dziecko, które zdąża do celu. Podporządkuj swe nawyki myślowe wadze twego życiowego zadania, a zdołasz osiągnąć nawet to, co się wydaje niemożliwe.
Za przykładem Henry’ego Forda zaszczep swą wiarę i wytrwałość innym, a „niemożliwe” zostanie spełnione.
Możesz osiągnąć wszystko,
co umysł ludzki zdoła, wymyślić i w co zdoła uwierzyć.
Jedną z najpowszechniejszych przyczyn klęski życiowej jest zwyczaj odstępowania od zamierzeń pod wpływem przejściowych porażek. Każdy z nas ma na sumieniu przynajmniej jeden taki grzech.
Wuj R. U. Darby’ego ogarnięty został „gorączką złota” w okresie jej wybuchu i wyruszył na Zachód, aby je wydobywać i wzbogacić się w ten sposób. Nikt mu nigdy nie wytłumaczył, że więcej złota, odkryto w umysłach łudzi niż wydobyto kiedykolwiek z ziemi. Wytyczył sobie działkę i rozpoczął kopanie.
Po tygodniu poraziło go odkrycie lśniącej rudy. Potrzebna była mu maszyna do wydobywania jej na powierzchnię. Zamaskował więc szyb i wyruszył do swego rodzinnego Williamsburga w stanie Maryland, aby powiadomić o swym odkryciu krewnych i sąsiadów. Złożyli się wspólnie na zakup odpowiednich urządzeń i wysłali je na Zachód. Wuj wraz z Darbym przystąpili do pracy w kopalni.
Kiedy pierwszy wóz wypełniony wykopaną rudą dotarł do wytapiacza, okazało się, że jest to najbogatsza ruda w całym Colorado! Kilka dalszych wozów z rudą potwierdziło tę opinię. Spodziewano się nieprawdopodobnych wręcz zysków.
Pogłębiono wykopy, a nadzieje Darby’ego i wuja pięły się coraz bardziej w górę. Aż stało się coś nieoczekiwanego. Żyłki złotej rudy zanikły! Dotarli do końca złoża i nie odnaleźli już więcej złotej rudy. Ryli w ziemi coraz rozpaczliwiej poszukując żyły - bez skutku.
W końcu zdecydowali się zrezygnować z dalszych poszukiwań.
Za kilkaset dolarów sprzedali pośrednikowi wszystkie urządzenia wydobywcze i wyruszyli pociągiem w drogę powrotną. Pośrednik zlecił inżynierowi górnictwa obejrzenie kopalni i przeprowadzenie pewnych obliczeń. Inżynier ów uznał, że poszukiwania prowadzone przez poprzednich właścicieli nie przyniosły rezultatu, ponieważ nie wiedzieli oni o tzw. zwodniczych liniach. Jego wyliczenia wskazywały, że żyła powinna się znajdować o niecały metr pod miejscem, w którym wuj Darby’ego zaniechał dalszego drążenia. I tam właśnie ją odnaleziono!
Pośrednik zarobił na tej żyle miliony dolarów, ponieważ wiedział przynajmniej tyle, że trzeba zasięgnąć rady u fachowca, zanim się zrezygnuje.
Sukces sąsiaduje o miedzę z porażką
Pan Darby wielokrotnie rozmyślał nad swą stratą, zanim dokonał odkrycia, że pragnienie czegoś może być zamienione na złoto. Odkrycia tego dokonał, kiedy zajął się sprzedażą ubezpieczeń na życie.
Darby miał w pamięci utratę wielkiej fortuny wskutek przedwczesnej rezygnacji z poszukiwań i wspomagał się teraz wyniesioną z tych doświadczeń metodą, polegającą na powtarzaniu sobie: Zrezygnowałem wtedy znajdując się o metr od złotej żyły, ale nigdy nie zrezygnuję z przekonania kogoś do zakupu ubezpieczenia, kto mi na, początku mówi - nie.
Darby stał się jednym z tych niewielu agentów ubezpieczeniowych, którzy potrafią sprzedać polisy za sumę ponad miliona dolarów rocznie. Zawdzięczał to swemu przywiązaniu do „lekcji”, jaką wyciągnął z przedwczesnej rezygnacji w przemyśle wydobywczym.
Jest rzeczą dowiedzioną, że zanim się odniesie życiowy sukces, natknąć się wypadnie na przejściowe porażki, a może nawet i na bolesną klęskę. Kiedy człowieka przygniatają niepowodzenia, najprostszą i najlogiczniejszą reakcją wydaje się rezygnacja. I tak właśnie zachowuje się większość ludzi.
Ponad pięciuset najszczęśliwszych w interesach ludzi w Ameryce wyznało autorowi, że najpomyślniejsze sukcesy osiągali znajdując się o krok od porażek, które by ich powaliły. Klęska jest przebiegłym kawalarzem o wyrobionym zmyśle ironii; znajduje ona szczególne upodobanie w dopadaniu ludzi w chwili, gdy wydają się mieć sukces w zasięgu ręki.
Edwin C. Barnes
Główną cechą tego pragnienia żywionego przez Barnesa było to, iż miało ono określony charakter. Chciał on współpracować z Edisonem, a nie pracować dla Edisona.
...
Kiedy zrodziło się w nim owo pragnienie, czy też impuls myślowy, nie miał możności zrealizowania go. Stały mu na przeszkodzie dwie poważne trudności. Nie znał Edisona i nie miał pieniędzy na bilet do East Orange w stanie New Jersey.
Większość ludzi, którzy mogliby odczuć podobne pragnienie, poczułaby się w obliczu tych trudności niezdolna do jego zrealizowania. Ale to co zrodziło się w myśli Barnesa nie było zwykłą zachcianką!
Edison spojrzał mu w oczy...
Zjawił się w laboratorium Edisona i przedstawił jako człowiek, który chce robić z wynalazcą wspólne interesy. Po latach pan Edison tak wspominał ich pierwszą rozmowę:
„Wyglądał jak zwykły włóczęga, miał cos w wyrazie twarzy, co sprawiało wrażenie, że jest człowiekiem zdecydowanym osiągnąć cel, dla którego do mnie przybył. Po latach doświadczeń z różnymi ludźmi przekonałem się, że jeśli ktoś pożąda czegoś tak mocno, że dla osiągnięcia tego celu gotów jest postawić na szali całą swą przyszłość, to z pewnością osiągnie to, czego pragnął. Dałem mu możliwość przedstawienia jego zamiarów, ponieważ pojąłem, że całą swą energią wewnętrzną podporządkował celowi, od którego nie odstąpi, aż go osiągnie. Późniejsze wydarzenia dowiodły, że się nie myliłem”.
Przecież nie wygląd zewnętrzny tego młodego człowieka dopomógł mu w pozyskaniu zgody Edisona - przeciwnie, wygląd ten przemawiał przeciw niemu. Zdecydowała o tym siła jego myśli.
Barnes nie stał się wspólnikiem Edisona w wyniku pierwszej z nim rozmowy. Najpierw dostał pracę w biurze u Edisona z pensją raczej skromną.
Mijały miesiące. Nic nie zdawało się przybliżać Barnesa do realizacji zamiaru, który uznawał za główny cel życiowy. Coś się jednak zmieniało w umyśle Barnesa. Uporczywie pogłębiał w sobie wolę stania się wspólnikiem Edisona.
Psychologowie słusznie twierdzą, iż „kiedy ktoś jest naprawdę wewnętrznie przygotowany do czegoś, objawia tę gotowość swym zachowaniem”. Barnes był wewnętrznie przygotowany do zawiązania spółki z Edisonem, co więcej, był zdecydowany trwać w tej gotowości aż do chwili, w której będzie mógł spełnić swój zamiar.
...
Edison kończył właśnie prace nad udoskonaleniem nowego urządzenia biurowego, które nazywano wówczas dyktafonem Edisona. Dystrybutorzy jego wyrobów nie byli tym urządzeniem zachwyceni. Nie wierzyli w możliwość sprzedawania go z poważniejszym zyskiem.
Barnes był przekonany, że potrafi skutecznie sprzedawać dyktafon Edisona. Zaproponował wynalazcy swe usługi i uzyskał jego zgodę. Podjął się sprzedaży tego urządzenia i sprzedawał je tak skutecznie, że Edison podpisał z nim kontrakt na rozprowadzanie dyktafonu na cały kraj. W wyniku tego kontraktu Barnes stał się człowiekiem bogatym, ale dokonał rzeczy znacznie większej. Dowiódł, że człowiek może sam dojść do bogactwa.
Nie wiem dokładnie, ile Barnes zarobił na tym kontrakcie i nie ma sposobu, żeby się tego dowiedzieć. Może były to dwa, a może trzy miliony dolarów, ale niezależnie od tego, jak znaczna była ta suma, nie da się ona porównać do znacznie większego dokonania, jakim było uzyskanie dokładnej wiedzy o tym, że nieuchwytny impuls myślowy może być przetworzony w walory materialne poprzez zastosowanie pewnych znanych zasad.
Barnes po prostu wymyślił siebie jako partnera wielkiego Edisona! Wymyślił sobie wielką fortunę. U początków swej kariery nie rozporządzał niczym oprócz świadomości tego, czego pragnie i zdecydowania w dążeniu do tego celu, aż do jego osiągnięcia.
do przeczytania
Charlesowi M. Schwab
Arthur Nash
Stuart Austin Wier
J. G. Chapline
Woodrow Wilson
Edwin C. Barnes
Henry Ford, William Wrigley junior, John Wanamaker, James J. Hill, George S. Parker, E. M. Statler, Henry L. Doherty, Cyrus H. K. Curtis, George Eastman, Charles M. Schwab, Harris F. Williams, King Gillette, Daniel Willard, dr Frank Gunsaulus, Ralph A. Weeks, Arthur Nash, John D. Rockefeller, Thomas A. Edison, Frank A. Vanderlip, Theodore Roosevelt, John W. Davis, Elbert Hubbard, Wilbur Wright, J. G. Gliapline, dr Frank Crane, J. Odgen Armour, Arthur Brisbane, Woodrow Wilson, William Howard Taft, Luther Burbank, Edward W. Bok, Frank A. Munsay, Ebert H. Gary, George M. Alexander, Clarence Darrow, John H. Patterson, Julius Rosenwald, Stuart Arthur Wier, F.W.Woolworth, płk Robert A. Dollar, Edward A. Filene, Edwin C. Barnes, William Jennigs Bryan, dr David Starr Jordan, sędzia Daniel T.Writht, senator Jennings Randolph, dr Alexander Graham Bell.
Thomas Alva Edison
Thomas Alva Edison (ur. 11 lutego 1847, zm. 18 października 1931) – jeden z najbardziej znanych i twórczych wynalazców na świecie, przedsiębiorca. Dorobek założonych i administrowanych przez niego laboratoriów to około 5000 patentów, z których 1093 wystawionych jest na jego nazwisko. Założyciel prestiżowego czasopisma naukowego Science (1880).
Samouk, od 1927 członek Narodowej Akademii Nauk w Waszyngtonie. Wśród wynalazków: udoskonalenie telefonu Bella przy użyciu cewki indukcyjnej i mikrofonu węglowego, fonograf (1877), udoskonalił żarówkę elektryczną (1879), w latach 1891–1900 pracował nad udoskonaleniem magnetycznej metody wzbogacania rud żelaza, w 1883 odkrył emisję termoelektronową, w 1904 zbudował akumulator zasadowy niklowo-żelazowy. Zorganizował w Menlo Park pierwszy na świecie instytut badań naukowo-technicznych, w 1881–82 zbudował w Nowym Jorku pierwszą na świecie elektrownię publicznego użytku, był właścicielem wielu przedsiębiorstw w Ameryce Północnej i Europie.
Wiele kontrowersji wzbudzały jego metody egzekwowania swoich praw patentowych. Kwestionowane jest również jego autorstwo części z przypisywanych mu wynalazków.
Spis treści[ukryj] |
Dzieciństwo [edytuj]
Urodził się w średnio zamożnej rodzinie o korzeniach holenderskich w małym miasteczku Milan w stanie Ohio niedaleko jeziora Erie. Ojciec, Samuel Ogden Edison, miał przedsiębiorstwo zajmujące się handlem drewnem budowlanym. Jego matka, Nancy Matthews Elliott, urodziła przed nim sześcioro dzieci, z których troje zmarło, dlatego była obawa, że on też może nie przeżyć. Dostał imię Thomas, które było często nadawane w jego rodzinie, na drugie ojciec Sam wybrał mu imię Alva, aby upamiętnić swojego przyjaciela, z którym prowadził interesy. Tym właśnie imieniem nazywano najmłodsze dziecko, używając zdrobniałej formy Al.
Gdy miał 7 lat jego rodzina przeniosła się do miasteczka Port Huron nad jeziorem Huron. Niedługo potem Edison zaraził się szkarlatyną i poważnie zachorował. Chłopiec zaczął uczęszczać do szkoły mając 8 lat. Lubił zdobywać wiedzę na własną rękę, a w szkole nauczyciel starał się wpoić mu na siłę wiadomości, których mimo obawy przed chłostą nie potrafił zapamiętać. Dociekliwe pytania, które zwykle zadawał, wywoływały tylko gniew nauczyciela. Stał się najgorszym uczniem w klasie i po trzech miesiącach usłyszał, jak nauczyciel mówił o nim niezbyt dobre rzeczy. Zły na nauczyciela wybiegł ze szkoły i nie chciał do niej wrócić. Przez jakiś czas uczęszczał jeszcze nieregularnie do innych szkół. Uczył się przeważnie sam w domu czytając książki. W wieku dziewięciu lat przeczytał książkę, w której były opisane proste eksperymenty. Był tak zafascynowany jej treścią, że wykonał wszystkie eksperymenty w niej opisane. Później urządził w swoim pokoju małe laboratorium i zaczął wymyślać własne, wykorzystując dostępne składniki. W jednym ze swoich eksperymentów sprawdzał na swoim koledze reakcję organizmu człowieka po połknięciu dużej ilości proszku do robienia napoju musującego. Myślał, że proszek ten wytworzy w żołądku kolegi gaz, dzięki któremu uniesie się on w powietrze podobnie jak balon. W innym doświadczeniu został podrapany przez koty, kiedy do ich ogonów podłączył przewody, aby wytworzyć ładunek elektryczny poprzez ocieranie kotów o siebie. Kiedy niechcący zniszczył meble, jego matka rozgniewała się i kazała mu przenieść się do piwnicy. Tam mały Al dalej przeprowadzał eksperymenty powodując eksplozje i grzmoty, które wstrząsały domem i wywoływały złość ojca. Nancy uspokajała go jednak mówiąc, że wie co robi.
W wieku 10 lat stał się miejscowym ekspertem od telegrafu uruchamiając samodzielnie urządzenie telegraficzne na stacji kolejowej w swoim miasteczku. W tym samym czasie został też wyrzucony z miejscowej szkoły podstawowej, gdyż zdaniem nauczyciela zadawał za dużo pytań i odmawiał wykonywania wielu prac domowych, które sam uznał za zbędną stratę czasu. Od tego czasu Thomas uczył się już wyłącznie sam i nigdy nie uczęszczał już do żadnej "oficjalnej" szkoły. Jego edukacją zajął się osobiście ojciec, który był komiwojażerem i zabierał syna na wspólne trasy objazdowe po USA i Kanadzie.
Gdy miał 12 lat została wybudowana kolej łącząca miasteczko Port Huron z miastem Detroit, dzięki czemu zauważył możliwość zarobienia pieniędzy. Decyzję o rozpoczęciu pracy podjął, ponieważ jego rodzina cierpiała na brak pieniędzy oraz potrzebował gotówki na swoje kosztowne hobby. W otrzymaniu swojej pierwszej pracy pomógł mu ojciec, który załatwił mu zajęcie jako sprzedawca gazet w pociągu relacji Port Huron-Detroit. Żeby zwiększyć swój zarobek oprócz gazet sprzedawał również napoje chłodzące i słodycze. Wolny czas spędzał w bezpłatnej bibliotece w Detroit, gdzie wypożyczał również książki, które czytał podczas podróży pociągiem. Miał swoje miejsce w wagonie bagażowym, w którym po jakimś czasie zaczął przeprowadzać eksperymenty. Niestety podczas jednego z nich Edison wywołał pożar w wagonie i poparzony konduktor wyrzucił jego przyrządy z pociągu.
W 1861 wybuchła wojna secesyjna, podczas której zginęło i zostało rannych ponad milion osób. Wiadomości z frontu były opisywane w gazetach sprzedawanych przez Edisona, co przyczyniło się do wzrostu jego zarobków. Aby mieć pewność, że sprzeda wszystkie gazety, zapoznawał się z próbną odbitką najważniejszych informacji, jakie miały zostać wydrukowane w danym dniu. Gdy były w nich ważne wiadomości, wówczas zabierał odpowiednio więcej gazet.
W wieku 15 lat brał udział w groźnym wypadku kolejowym, na skutek którego utracił częściowo słuch i przestał jeździć z ojcem po kraju. Zajął się za to budową swojego własnego laboratorium, w którym rozpoczął eksperymenty z telegrafem i innymi sposobami przesyłania informacji za pomocą prądu.
W wieku 16 lat Thomas był już jednym z najbardziej znanych ekspertów od telegrafu w USA dzięki wynalazkowi umożliwiającemu podłączenie sześciu urządzeń telegraficznych do jednego przewodu przesyłowego.
Menlo Park [edytuj]
W wieku 21 lat Thomas ostatecznie się usamodzielnił przeprowadzając się do Bostonu, gdzie został zatrudniony w Towarzystwie Telegraficznym Western Union. W Bostonie mieli swoje przedsiębiorstwa i pracownie najlepsi inżynierowie amerykańscy. Dzięki wielu sklepom można było nabyć wszystkie potrzebne składniki i narzędzia do przeprowadzania eksperymentów. W jednym z nich Thomas kupił dzieła Michaela Faradaya. W sklepie elektrycznym Charlesa Williamsa na Court Street wynalazcy tacy jak on założyli nieoficjalny klub. Poznał w nim Williamsa i przeniósł swoje laboratorium do jego fabryki.
Zaproponował miejscowej giełdzie i gazecie "Boston Daily Telegraph" skonstruowanie na bazie telegrafu urządzenia automatycznie drukującego aktualne kursy akcji. Urządzenie to okazało się pełnym sukcesem, a Thomas sprzedał swój wynalazek giełdom i gazetom w Bostonie i Nowym Jorku, zarabiając na tym astronomiczną sumę 40 000 dolarów.
Za te pieniądze otworzył laboratorium - pierwszą na świecie "fabrykę wynalazków" w Menlo Park w stanie New Jersey (obecnie nazwane jego imieniem), której zadaniem było "tworzenie jednego przełomowego wynalazku co pół roku i jednego mniej istotnego co każde 10 dni". Oprócz własnych pomysłów realizował tam też zlecenia "wynalazków na żądanie" tzn. rozwiązywania konkretnych problemów technicznych, z którymi nikt wcześniej nie mógł sobie poradzić. Interes rozwijał się świetnie i po dwóch latach laboratorium zatrudniało sześćdziesięciu pracowników.
Edison Electric Light Company [edytuj]
W 1886 roku, po udoskonaleniu żarówki Edison przekonał znanego finansistę J.P. Morgana i bardzo zamożną rodzinę Vanderbiltów do założenia przedsiębiorstwa o nazwie Edison Electric Light Company, która w 1911 roku została połączona z kilkunastoma innym firmami działającymi w branży elektrycznej tworząc największą obecnie na świecie spółkę kapitałową General Electric. Edison Electric Light Company była przedsiębiorstwem które zbudowało pierwszą na świecie elektrownię oraz pierwszy elektryczny miejski system oświetleniowy.
West Orange Lab [edytuj]
W 1887 roku Edison otworzył dodatkowe laboratorium w West Orange w stanie New Jersey, gdzie rozrosło się ono do potężnego centrum laboratoryjnego składającego się z kilku budynków. Obecnie mieści się tam muzeum.
Wynalazki [edytuj]
W laboratoriach w Menlo Park i West Orange powstały następujące ważniejsze wynalazki:
- fonograf
- silnik prądu stałego
- prądnica prądu stałego
- oscyloskop
- płyta gramofonowa
- perforowana taśma filmowa
- kamera filmowa z jednoczesną rejestracją dźwięku na taśmie filmowej
- projektor filmowy do filmów dźwiękowych
- betoniarka
- lodówka
- suche baterie alkaliczne
- dyktafon
- pióro elektryczne
- pierwsza na świecie guma syntetyczna tzw. buna.
- krzesło elektryczne
- wyrzynarka do wewnętrznego wyrzynania