czwartek, 6 listopada 2008

Latać? Przecież JUŻ latam ;-)....


Właśnie dojechałem moją czarną Navarą na szczyt góry.

Pogoda piękna. Nie ma już rosy, choć jeszcze dość wcześnie - leciutki wiatr i słońce na bezchmurnym niebie zrobiły swoje.
Patrze z góry na Lazurowe Wybrzeże czując niesamowitą wdzięczność do Boga, do siły, która to cudo stworzyła.
Wyciągam paratent z zabudowanego bagażnika Navary. Przepełnia mnie poczucie szczęścia i dumy - jeszcze w listopadzie ubiegłego roku nie miałem ani prawa jazdy, ani pieniędzy.
Miałem koszmarne długi, ale przede wszystkim

miałem to marzenie ;-)


No nic to, czas na lot!
Ubieram uprząż i znowu - dziwiąc się odczuwam niesamowitą dumę - JA NIE MAM BRZUCHA!!!

JESTEM SZCZUPłY!!!


Ważę 85kg ;-)....

Stawiam glajta i biegnę po zboczu.
nogi odrywają się od ziemi i...

lecę.....

...czuję wiatr, wiem jak go wykorzystać i wzbijam się coraz wyżej....
...Boże, jaki widok...
...i ta cudowna cisza...

Machamy sobie w powietrzu z innymi "ptakami" ;-) - jestem w końcu jednym z nich!!! ;-)

Latam....

Brak komentarzy: