Właśnie dojechałem moją czarną Navarą na szczyt góry.
Pogoda piękna. Nie ma już rosy, choć jeszcze dość wcześnie - leciutki wiatr i słońce na bezchmurnym niebie zrobiły swoje.
Patrze z góry na Lazurowe Wybrzeże czując niesamowitą wdzięczność do Boga, do siły, która to cudo stworzyła.
Wyciągam paratent z zabudowanego bagażnika Navary. Przepełnia mnie poczucie szczęścia i dumy - jeszcze w listopadzie ubiegłego roku nie miałem ani prawa jazdy, ani pieniędzy.
Miałem koszmarne długi, ale przede wszystkim
miałem to marzenie ;-)
No nic to, czas na lot!
Ubieram uprząż i znowu - dziwiąc się odczuwam niesamowitą dumę - JA NIE MAM BRZUCHA!!!
JESTEM SZCZUPłY!!!
Ważę 85kg ;-)....
Stawiam glajta i biegnę po zboczu.
nogi odrywają się od ziemi i...
lecę.....
...czuję wiatr, wiem jak go wykorzystać i wzbijam się coraz wyżej....
...Boże, jaki widok...
...i ta cudowna cisza...
Machamy sobie w powietrzu z innymi "ptakami" ;-) - jestem w końcu jednym z nich!!! ;-)
Latam....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz